POLSKIE FORUM NIEZALEŻNYCH

Forum przyjazne dla każdego

Ogłoszenie

Witaj wędrowcze! Zapraszamy do nas w nasze skromne progi gdzie przy ognisku z kuflem w ręku możesz porozmawiać z nami o wszystkim. Czekamy na Ciebie.

#21 2015-02-01 18:33:14

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Poza bramą niepamięci.

http://s14.directupload.net/images/140402/del2e8qc.jpg

Wpadłem w polskość jak śliwka w kompot...

Byłem pośrodku i właściwie na swoim miejscu...

Krzysia, synka Ireny z Warszawy.

http://s14.directupload.net/images/140331/hboenb5n.jpg

Tu, na wsi, nikt nie wiedział, że tamten Krzyś umarł, a ten, który jest udaje Go po prostu.

Mogłem być sobą i być szczęśliwym po prostu.

Jak każde normalne dziecko.

Pamięć o getcie, mamie, żydowskich siostrach, braciach, kuzynach prześwietlił promień słońca niszcząc kliszę przemieniając ją w zestaw powidoków, niemy,

niewyraźny ślad mojej prehistorii, z jakimiś tam pojedynczymi zachowanymi kadrami pozwalającymi domyślać się czego dotyczył film....

http://s7.directupload.net/images/130413/qv2mjaml.jpg

Ale to dotyczyło dnia...

Noce, a zwłaszcza sen, marzenia senne należały do tamtego, utraconego świata...bo:

W każdym z nas jest ktoś, kogo nie znamy.

Przemawia do nas w snach i tłumaczy,

że widzi nas zupełnie inaczej, niż my siebie.
- Karol G. Jung


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#22 2015-02-02 11:40:55

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Nieodkryta

Kraina

Snów

Dziecięcych.


http://fs2.directupload.net/images/150202/gul5wjnw.jpg

W śnie, to ja, zmyślna maleńka sówka, która po wielokroć oszukiwała drapieżną Śmierć, aż stała się mistrzynią kamuflażu.

Sen rekompensował mi z naddatkiem wszystkie rozkosze wczesnego dzieciństwa..

Przede wszystkim był w technikolorze, z dźwiękiem dolby stereo z niepokonanym bohaterem, w mojej śniącej osobie.

Niektóre z tych snów, pamiętam do dzisiaj...



Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#23 2015-02-03 11:32:13

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Nahajki.

http://fs1.directupload.net/images/150203/jccpn98u.jpg

Pamiętam jak w domu babci Poli na krótko zakwaterowali się oficerowie NKWD..

Zajęli pokój, a my zwykli śmiertelnicy, nocowaliśmy w stodole, za dnia trzymając się jak najdalej od nich.

Poza mną...

Od rana urzędowałem w kuchni, wyglądając co by tu zwędzić przybyszom do jedzenia..

Sami oficerowie byli rosłymi kawalerzystami, chłop w chłopa, na szczęście żaden z nich nie zwracał uwagi na czteroletniego malca,

który plątał się samowolnie po pomieszczeniu.

Kto szuka, ten znajdzie, tako i ja trafiłem wreszcie na upragniony łup: kawał tuszonki, słoniny w jednym połciu...

Wkrótce pałaszowaliśmy zdobycz wspólnie z Burkiem, kawałek ze zdobyczy zaniosłem babci Poli.

Ta zamiast mnie pochwalić, wpadła w rozpacz...

Teraz nas wszystkich rozstrzelają a tobie skroją dupę batogami!!!- biadała..

Na te słowa przypomniałem sobie cztery nahajki które przybysze zawiesili na ścianie..

Poczułem mrowienie w narażonej na srogie batogi części ciała.

Chyłkiem wróciłem do izby porwałem nahajki i hurtem wrzuciłem do ognia, który buzował w kuchennym piecu...

Wkrótce, z powodu braku nahajek w naszym w obejściu wybuchło rezeczywiste piekło....

Słychać było strzały i okrzyki Job twoja mać! I w ogóle Sodoma, Obora i Maciora jak to, jakoś tak mówiła ciotka Stacha.

Dopiero błagalne tłumaczenie babci Poli, że to dziecko, czyli ja, dopuściło się tego karygodnego czynu, w obawie przed nahajką,

której razy pamiętało ze swej mrocznej przeszłości..

Dziadek, mąż babci Poli, w jej opowieści wyrósł na kata sadystę maltretującego mą pupę batogiem, w tymże samym czasie,

jak gdyby pointując jej opowieść posrałem się ze strachu i to przesądziło o szczęśliwym finale tej historii.

Oficerowie klnąc i złorzecząc opuścili nasze domostwo aby doń już nigdy nie powrócić...

Sami przyznajcie, że zrobiłem, co mogłem.

A nawet więcej!

Zadałem cios Armii Czerwonej pozbawiając jej czterech nahajek..


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#24 2015-02-03 19:34:34

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Łódź mojego dzieciństwa.

Janówek znów zgromadził wokół siebie całą pozostałą przy życiu moją polską rodzinę.

Była mama Irena, jej siostra Józefa, ich matka, babcia Apolonia, jej siostra Stacha wraz ze swoimi synkami Zbyszkiem i Ryśkiem.

Obaj byli ode mnie starsi o parę lat.

Mąż Ireny Władek.

No i ja.

Zbyt pokaźna gromadka do wyżywienia..

Dlatego też Irena wraz z Józefą ruszyły do Łodzi aby tam znaleźć locum i pracę...

Reszta na razie pozostała na miejscu.

Władek po miesiącu troskliwej opieki ze strony Poli o Stachy z wolna powracał do zdrowia...

Stać go było nawet na odbywanie krótkich spacerów wokół domu...

Do serdecznej rozmowy nigdy jednak między nami nie doszło...

Mój pobyt na Janówku dobiegał końca...

Mama zdobyła dla nas mieszkanie na Gdańskiej 5 w Łodzi, na trzecim piętrze.

Był to budynek narożny ulic Gdańskiej i Mielczarskiego.

http://s14.directupload.net/images/140401/4asaso9i.jpg
Ulica Mielczarskiego, poza samochodami,prawie taka sama jak wówczas, tyle, że zamiast asfaltu były kocie łby..

Pokój 55 metrów, duża kuchnia i olbrzymi przedpokój, drugi pokój, który zajęła siostra Ireny, Józefa...Stare budownictwo...

http://s1.directupload.net/images/130417/6qbijs7g.png

Mieszkał z nami także mąż Ireny, Władek.

Podjął pracę jako projektant osiedla na terenie byłego getta w Łodzi.

http://s14.directupload.net/images/130419/iy75bbfp.jpg
Tak wyglądała jazda tramwajami w Łodzi lat pięćdziesiątych..




http://s1.directupload.net/images/130419/lvp2wwza.jpg
ul. Zielona-lata pięćdziesiąte.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#25 2015-02-03 21:43:30

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Miasto Łódź.

W tym mieście przeżyłem już blisko siedemdziesiąt parę lat.
Szmat czasu - jak to się powiada.
Dlatego, kilka słów o okresie przed moim przybyciem do Łodzi...
Czasie, kiedy mnie nie było jeszcze na świecie...

Łódź międzywojenna.

Łódź, lata trzydzieste.

http://s14.directupload.net/images/140401/gulw6feo.jpg
Ulica Wschodnia długość 930 m.

Ulice Wschodnią i Cegielnianą wypełniają szczelnie maleńkie żydowskie sklepiki.
Dzieci w jarmułkach biegną co rano do szkół, zwanych „szabasówkami”.
Ulicami przechadzają się panowie z brodami i pejsami.

http://s1.directupload.net/images/140401/dz76ftsn.jpg

Już w piątek wieczorem zapełniają się łódzkie synagogi i domy modlitwy.
Na ul. Wschodniej jest ich blisko dwadzieścia.
Na Bałuckim Rynku Żydzi rozstawiają swoje stragany.
Polacy lubią robić zakupy na żydowskich straganach, w sklepach. Zawsze tam taniej, niż u niemieckiej czy polskiej konkurencji...
W 1931 roku w Polsce przeprowadzono powszechny spis ludności.

http://s1.directupload.net/images/140401/29qwl3bu.jpg

http://s14.directupload.net/images/140401/kbo8prbk.jpg

Łódź miała wtedy prawie 600 tysięcy mieszkańców, w tym 200 tysięcy osób wyznania mojżeszowego.
Z tych 200 tysięcy tylko trzy procent jako swój ojczysty język deklarowało polski, czyli było całkowicie zasymilowanych.
Dr Jacek Walicki, kierownik Centrum Badań Żydowskich Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego, mówi,
że w przypadku Żydów powinno się raczej mówić o akulturyzacji, czyli o zachowaniu poczucia świadomości narodowej
przy przyjęciu kultury polskiej.
- Bywało, że ojciec z matka mówili w jidysz, czytali w tym języku gazety, ale z dziećmi rozmawiali po polsku – wyjaśnia dr Walicki.

W międzywojennej Łodzi, rozwijał się ruch syjonistyczny.

Młodzi Żydzi szykowali się do wyjazdu do Palestyny.
W powstających w Łodzi kibucach młodzież uczono języka hebrajskiego i rolnictwa.

Dr Walicki wspomina, ze zachowały się materiały jednej z organizacji syjonistycznych. Wydawała ona pismo dla młodzieży pracującej w kibucach.
Pismo wychodziło ... w języku polskim.

W Łodzi nie było państwowej szkoły powszechnej dla ludności żydowskiej w innym języku niż polski.
Powszechne szkoły państwowe, w których uczyły się żydowskie dzieci nazywano „szabasówkami”, bo nie było w nich zajęć w soboty.
W zamian za to uczono w nich w niedziele.
Program nauczania był w zasadzie taki sam jak w powszechnych szkołach polskich.
Jedyną różnicę stanowiło to, że zamiast religii uczono historii i religii Żydów.
Jeżeli ktoś chciał, by dziecko uczyło się po hebrajsku lub jidysz, wysyłał je do szkoły prywatnej. Nie wszystkich było na to stać.
Dlatego do prywatnych szkół chodziło tylko dwadzieścia procent żydowskich dzieci. Ale i w nich wymagano nauki części przedmiotów po polsku.

http://s7.directupload.net/images/140401/9lozox5z.jpg

W budynku przy ul. Kamińskiego 21 (przed wojna ul. Magistracka), należącym dziś do Wyższej Szkoły Edukacji Medycznej, znajdowało
Pierwsze Gimnazjum Męskie Towarzystwa Żydowskich Szkól Średnich
. Miało ono wykształcić syjonistyczne elity.
Przy ul. Anstadta gimnazjum miało plac sportowy. Obok rozpoczęto budowę nowoczesnego gmachu szkoły.
Pierwszy dzwonek miął w niej rozbrzmieć l września 1939 roku. Wybuch wojny pokrzyżował te plany.
Budynek, w którym mieli uczyć się żydowscy gimnazjaliści przejęło gestapo.

W okresie międzywojennym były w Łodzi rejony, które zamieszkiwali głównie Żydzi.

Biedota żydowska mieszkała głównie w północnej części Łodzi, m.in. w okolicach dzisiejszej ul. Franciszkańskiej, Wojska Polskiego, Bazarowej, Rynku Bałuckiego.
Żydzi mieszkali też na ul. Lipowej, Wschodniej, w kierunku ul. Zachodniej, Zielonej.
W dzisiejszej dzielnicy uniwersyteckiej, a więc od ul. Zachodniej, Północnej, Zachodniej, aż do szpitala im. Barlickiego mieszkała żydowska inteligencja.

- Żydowska dzielnica znajdowała się wokół Górnego Rynku, w kilkudziesięciu kamienicach znajdujących się na początku ul. Rzgowskiej i odchodzących od niej

przecznicach.

Powstało tam małe żydowskie miasteczko z synagogami i stowarzyszeniami dobroczynnymi – mówi dr Jacek Walicki. 

Nie oznacza to, że w Łodzi były tereny, w których mogli mieszkać tylko Żydzi, a w innych Polacy i Niemcy.
Najczęściej łódzkie kamienice były zamieszkałe przez lokatorów różnych narodowości.
Łodzianin Jerzy Zieliński do 1934 roku mieszkał przy ul. Pabianickiej 38. Razem z nim pięćdziesiąt innych rodzin, w tym Niemcy i Żydzi.
Na podwórku bawił się z niemieckimi i żydowskimi kolegami.
W zgodzie żyli też dorośli.
Zapamiętał, że w jego kamienicy Żydzi mieszkali głównie na parterze.
Gdy nadchodziło Sukkot, czyli Święto Namiotów, wystawiali na ulice na siedem dni drewniane namioty i w nich się modlili.
W przedwojennej Łodzi stosunki polsko-żydowskie układały się różnie.
Do napięć doprowadzała konkurencja gospodarcza, na co nakładała się sytuacja polityczna.
W Łodzi nie było takich zamieszek na tle antysemickim jak w Warszawie, ale i tu trwała „walka o stragan” między polskimi a żydowskimi kupcami.
Działali też endeccy terroryści zwani „bombiarzami”. Tacy „bombiarze” wrzucili m.in. bombę do jednego z żydowskich sklepów w Łodzi.
Ucierpiał przy tym polski chłopiec, któremu bomba urwała nóżki.
Jak twierdzą historycy, antysemityzm musiał istnieć ze względu na ilość ludności żydowskiej i jej strukturę ekonomiczną.
Łódzcy Żydzi nie byli z reguły robotnikami. Większość zajmowała się handlem, małym rzemiosłem.
Wśród Żydów było też wiele inteligencji. Lekarzy, prawników, dziennikarzy.
- Fakt, że wśród Żydów było mało robotników wynikał z tego, że niechętnie zatrudniano ich w fabrykach, nawet gdy właścicielem był Żyd
– tłumaczy dr Jacek Walicki.
- Zatrudnienie żydowskich robotników rozbijało organizację pracy.
Żydzi musieliby mieć wolne w sobotę, Polacy w niedzielę.
Poza Żydzi lubili pracować ”na swoim”.
Mógł to być mały sklep, mały zakład rzemieślniczy, często opierający się na chałupnictwie.
W społeczeństwie żydowskim drobny rzemieślnik był bardziej ceniony niż bardzo dobrze zarabiający robotnik.
Żydzi mieli znacznie mniejsze koszty utrzymania niż Polacy.
Ograniczenia religijne wymuszały mniejsze wymagania żywieniowe. Jedli taniej, spożywali mniej napojów wyskokowych.
- W Łodzi przed wojną znajdowała się izba wytrzeźwień - mówi Jacek Walicki. – Statystyki pokazują, że Żydzi stanowili tylko 2-3 procent jej klientów.
Od wiosny 1939 roku Polacy i Żydzi zaczęli zauważać niebezpieczeństwo jakie grozi im ze strony Niemiec.
Razem występowali przeciwko Niemcom.
Jacek Walicki mówi, że łódzkie gazety z czerwca czy lipca 1939 roku aż kipiały nienawiścią do wszystkiego co niemieckie.
Różnie też kształtowały się stosunki niemiecko-żydowskie.W latach 20. wystawiali wspólne listy wyborcze w ramach Bloku Mniejszości Narodowej.
Te przyjazne stosunki zmieniły się, gdy do władzy doszedł Hitler i rozpoczął prześladowania Żydów w Niemczech.
Po tzw. krwawej Niedzie1i Palmowej, w 1934 roku, Żydzi zaczęli namawiać do bojkotu towarów niemieckich i Niemców.
Także w Łodzi powstały tzw. komitety bojkotowe. Organizowano antyniemieckie demonstracje.
W czasie jednego z takich pochodów wybito szyby w szkole niemieckiej i w niemieckim konsulacie.

Ciekawie wyglądała łódzka, żydowska scena polityczna - od nurtu religijno-konserwatywnego, przez nacjonalistyczny do socjalistycznego i komunistycznego.
Było bardzo duże rozdrobnienie, często koncentrujące się wokół podziału na syjonistów i antysyjonistów.
- Była na przykład robotnicza partia syjonistyczna i robotnicza partia antysyjonistyczna.
To rozdrobnienie powodowało, że reprezentacja polityczna ludności żydowskiej była słabsza niż wynikałoby to z proporcji ludnościowych
- opowiada dr Jacek Walicki.
Największą popularność partie syjonistyczne zdobyły na przełomie lat 20. i 30.
Pogarszająca się sytuacja gospodarcza zaczęła uderzać w małe żydowskie zakłady, sklepy, wiec wzrosły wpływy partii robotniczych.
W przeprowadzonych w 1939 roku wyborach samorządowych w Łodzi zwycięstwo odniósł Bund, czyli Powszechny Żydowski Związek Robotniczy,
partia programowo antyreligijna.
Jej przywódcy jedli w soboty kabanosy, w żydowskie święta pa1ili papierosy, chodzili z odkrytą głową.
Robili wszystko co zakazane... Nikt nie przypuszczał, że już za kilka miesięcy polityka nie będzie miała żadnego znaczenia...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#26 2015-02-04 11:56:25

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Łódzkie początki.

W tym naszym łódzkim układaniu sobie życia, każda z osób tkwiąc w owej wspólnocie była wobec niej odrębna.

Babcia Pola prowadziła dom Irenie oraz zajmowała się mną.

Dzięki temu stało się możliwe podjęcie studiów lekarskich przez moją polską mamę.

Szczęśliwym zrządzeniem losu tuż nieopodal naszej kamiennicy pokaźną restaurację prowadził znajomy Ireny jeszcze z warszawskich czasów, pan Idzikowski.

Miał on wielkie zaufanie do mamy, powierzając jej w swym lokalu rozliczanie bankietów, ślubów oraz innych okolicznościowych imprez.

Dzięki tej pracy, w której w ciągu weekendu zarabiała dwa razy tyle, ile inni w ciągu miesiąca, mogła utrzymać dom oraz studiować.

Władek raczej dom traktował jak hotel, ostro popijał popadając z wolna w alkoholizm.

Jedyną osobą z którą się liczył i czuł przed Nią wielki respekt była babcia Pola.

Józefa zajęła się krawiectwem i szybko pozyskała sobie pokaźną grupę klientek.

Jej życiowym partnerem jeszcze z okresu przedwojnia, był żonaty z poznanianką Marcin Andrzejczak, który swój czas dzielił po równi na Poznań i Łódź.

Studia mamy wpłynęły na codzienność w naszym domu.

Dzięki odpowiednim warunkom lokalowym (pok. 55 metrów) w ciągu dnia zbierała się grupka zaprzyjaźnionych z mamą studentów i studentek

wspólnie przygotowujących się do egzaminów.

Wynikało to nie tylko z tego, że razem lepiej powtarza się materiał do egzaminu, ale także z mizerii materiałów pomocniczych..

Brak było podręczników, korzystano z nielicznych skryptów i osobistych notatek z wykładów.

Mama, jeszcze w Warszawie nauczyła się stenografii i dzięki temu miała najdokładniejsze notatki, z tych wykładów w których uczestniczyła,

czyli z większości, ale nie wszystkich.

Chciałbym opowiedzieć o pewnej, niecodziennej historii związanej z egzaminem na stomatologii.

W studenckim zespole mozolnie kującym materiał, co prawda byłem wolontariuszem, ale w zakresie zapamiętywania łacińskich nazw poszczególnych części

trupiej  czaszki, nie miałem sobie równych.

Wiadomo, dziecko ma pamięć fotograficzną, przynajmniej ja - miałem!

http://s1.directupload.net/images/130417/985nisap.jpg

Wynikało to prawdopodobnie z dwu powodów, po pierwsze czaszka była moją zabawką, co wynikało z faktu, że mama dawała mi się nią bawić

jak nikogo nie było w domu, stąd dawałem ją  studiującym jedynie na prawach użyczenia..

Po kilku przypadkach bezbłędnego wyrecytowania przeze mnie łacińskich terminów i sprawdzeniu tej mojej sprawności stałem się ekspertem,

kiedy kiwnąłem głową, że dobrze,  nikt już nawet nie zaglądał do skryptu.

Nie bardzo mając co ze mną zrobić w dniu egzaminu mama zabrała mnie z sobą...

Na sali było około 150 studentów, na katedrze egzaminator profesor Alfred Meissner.

http://fs2.directupload.net/images/150204/cfpx5mde.jpg
prof.Alfred Miessner

Szybko wyłowił mnie z tłumu, co nie było trudną rzeczą ponieważ wyróżniałem się jako płowowłose nieletnie pacholę

wśród stada zatrwożonych studentów i posadził na katedrze.

- Jak masz na imię?

- Krzysio. - odparłem rezolutnie.

- Będziemy razem egzaminowali studentów, chcesz?

-Chcę!

- Rozpoczął się egzamin.

Na katedrze obok profesora leżała trupia czaszka jako pomoc dydaktyczna.

- Ja też mam taką samą w domu - pochwaliłem się.

- Tak? Zdziwił się profesor. - przerywając na chwilę egzaminowanie studentki.

Ujął czaszkę w dłoń i wskazując na jakiś wyrostek zadał studentce  pytanie:  proszę podać nazwę.

-Studentka stała jak milczące cielę.

- Ja wiem! - wyrwałem się.

Profesor Alfred Meissner z prawdziwą dociekliwością naukowca zapytał:

- no jak?

- Procesus mastoideus- wyrecytowałem  łacińską nazwę kostnego wyrostka..

Sala przyjęła moją odpowiedź brawami i owacją.

Profesor ubawiony zwrócił się do sali:

- A teraz poproszę mamę Krzysia wraz z indeksem.

Mama zjawiła się natychmiast przepraszając za kłopot związany z moją osobą..

Ależ jaki kłopot, szanowna pani - odpowiedział szarmancko profesor - jeśli dziecko zna tak anatomię to pozostaje mi jedynie wpisać pani celująco do indeksu.

Wpisał piątkę..

A pani - zwrócił się do nieszczęsnej i upokorzonej studentki, oddając jej indeks - niech weźmie przykład z Krzysia i przyjdzie do mnie przygotowana.

Dziękuję - wyjąkała pannica rada, że ominęła ją pała...

To był nader udany dzień.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#27 2015-02-04 15:22:43

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Gdańska 5.

http://s14.directupload.net/images/140401/oarpxs5g.jpg

Nazwa Gdańska pojawiła się w 1920 roku, z okazji zaślubin Polski z morzem.

Funkcjonowała do roku 1940. W okresie okupacji nazwę przetłumaczono na Danziger Strasse.

Po odzyskaniu niepodległości w 1945 roku przywrócono Gdańską.

W latach 1915–1916 została wybrukowana od ul. Zielonej do ul. Ogrodowej. W budynkach tej ulicy, w 1937 roku podłączono kanalizację.

Na Gdańskiej pod 5 mieszkaliśmy przez 10 lat.


Nasza kamienica na Gdańskiej 5.
http://fs2.directupload.net/images/150204/d6223xho.jpg
Mieszkaliśmy na trzecim piętrze. Pokój miał trzy okna...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#28 2015-02-04 17:00:05

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Spotkanie z Wickiem i Wackiem.

W łódzkiej prasie pojawiły się "Przygody Wicka i Wacka",pierwszy, wydawany po wojnie, typowo łódzki komiks.

Od 1946 roku przez kilkanaście lat ukazywał się w „Expressie Ilustrowanym”. »

http://s1.directupload.net/images/130416/ssv9rmrj.jpg

Początkowo Wacław Drozdowski opisywał przygody Wicka i Wacka podczas wojny.

Było to pierwsze satyryczne spojrzenie na wojnę.

Potem pojawiły się powojenne losy tych łódzkich urwisów.

A biegnąc z duchem czasu Wicek i Wacek pojechali nawet na wczasy.

Na rynku ukazało się też broszurowe wydanie "Wicka i Wacka" , które sprezentował mi któryś z kolegów mamy.

Odtąd męczyłem po kolei  wszystkich domowników aby odkrywali mi przygody komiksowych bohaterów..

Każdy jednak miał jakieś swoje zajęcia i po przeczytaniu jednej scenki zbywał mnie z niczym...

Tak też było pewnego wieczoru, kiedy mama z tatą wybrali się do teatru, przykazując mi abym wcześnie położył się spać..

Babci Poli wówczas w naszym domu nie było, wyjechała do Stasi na wieś..

Wziąłem książkę do ręki i sylabizując brnąłem scena po scenie...

Litery już znałem, bowiem wcześniej  dopytywałem się u babci Poli i ciotki Józefy jak którą się pisze i  jak ją się wymawia...

Teraz nastąpił właściwy moment na wypróbowanie mojej świeżo zdobytej wiedzy.

Forma komiksu stanowiła  doskonałą podporę dla tekstu, który był przecież wyjaśniany obrazem..

Znalazłem się naraz w zaczarowanym kręgu z Wickiem i Wackiem:



Kiedy rodzice wrócili z teatru przed północą oczom ich ukazał się widok pięcioletniego malca pochylonego nabożnie nad Księgą Przygód...

Popatrz, on sam czyta! - wykrzyknęła nie dowierzając własnym oczom , Irena..

Zaraz czyta! Ogląda obrazki. - i tyle...skwitował krótko Władek, gasząc światło...

Światła jednak, które we mnie rozbłysło tego wieczoru nikt nie był już w stanie zgasić, nawet on...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#29 2015-02-04 19:53:22

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Kościół św. Józefa w Łodzi.

http://s7.directupload.net/images/130420/r8c444w6.jpg

Kościół św. Józefa – kościół w Łodzi przy ul. Ogrodowej 22. Jest to najstarszy kościół w Łodzi, jedyna budowla pamiętająca czasy Łodzi rolniczej.

Od 1910 roku kościół jest siedzibą parafii św. Józefa.

Świątynia została zbudowana w latach 1765–1768 przez biskupa kujawskiego Antoniego Ostrowskiego.

Modrzewiowy rzymskokatolicki kościół pierwotnie stanął na Starym Mieście, na obecnym pl. Kościelnym, początkowo pod wezwaniem NMP.

Co jednak zrobić ze starym, przepięknym modrzewiowym Kościołem?

Władze carskie nakazały starą świątynię wyburzyć.

Wówczas proboszcz ks.Jan Siemiec wpadł na pomysł, by kościół przenieść na nowe miejsce.

Wybrano cmentarz przy ul. Ogrodowej, na którym od 1856 r nie chowano zmarłych.

Władze carskie poinformowano, że po przeniesieniu w głównym ołtarzu umieści się obraz św. Mikołaja,

przed którym będzie można zanosić modlitwy za cara Mikołaja I.

Pomysł się powiódł.

I tak po 123 latach drewniany kościół zmienił miejsce swej lokalizacji.

Istnieje podanie, że kościół przeniesiono w ciągu jednego dnia.

Uczynili to pracownicy pobliskiej fabryki Izraela Kalmanowicza Poznańskiego.

Prace miały miejsce od 10 kwietnia 1888 r.

Po złożeniu całości 21 maja 1888 r. został poświęcony przez arcybiskupa warszawskiego Wincentego Teofila Chościak Popiela i nadano mu tytuł św. Józefa.

Odtąd był kościołem filialnym parafii Wniebowzięcia NMP.

Ten status świątyni trwał do końca 1909 r. Na mocy dekretu arcybiskupa Chościak Popiela od 1 stycznia 1910 r. powstała tu parafia p.w. św. Józefa.

Za pierwszego proboszcza dokonano rozbudowy kościoła, poszerzając go o nawy boczne, kaplice boczne i modernizując prezbiterium.

W latach 20-tych XX w. firma św. Wojciecha w Poznaniu wykonała pięć nowych ołtarzy do kościoła.

Ich fundatorem był Żyd I. K. Poznański - współwłaściciel pobliskich zakładów.

Dlaczego tak wiele mówię o tym kościele?

Po pierwsze, widać go było i słychać z okien naszego mieszkania na trzecim piętrze na Gdańskiej 5.

Tam też byłem prowadzony ukradkiem [Stalinizm!] przez babcię Polę na lekcje katechezy w zakrystii Kościoła..

Zajęcia z nami prowadziły siostry zakonne mieszkające przy kościele.

Triumwirat w osobach mamy Ireny, ciotki Józefy oraz babci Poli uznał, że będzie to dla mnie nader pożyteczne...a i ze względu na opinię sąsiadów: pożądane.

Niestety, z powodu podnoszenia spódniczek dziewczynkom zostałem relegowany z tych zajęć.

Katechezy były tak nudne, że z chłopakami wymyśliliśmy hazardowe zakłady , polegające na tym, że trzeba było odgadnąć, jakiego koloru majtki ma wskazana

dziewczynka.

Były trzy opcje: białe, różowe, niebieskie.

Potem losowaliśmy odkrywacza.

Zabawa była przednia, krzyku i gwaru co niemiara.

Zero erotyzmu - daję wam słowo...

Niestety, dziewczyny jak to dziewczyny zupełnie się nie znały na dobrej zabawie.

Skarżypyty pobiegły ze skargą do sióstr a te wystawiły nas pod osąd księdza proboszcza.

Następnego dnia musieliśmy przyjść z rodzicami.

Ja przyszedłem z babcią Polą...

Po publicznej reprymendzie i wyrażeniu przez nas, trójce wisusów, szczerej skruchy warunkowo dopuszczono nas do zajęć...

Zachowaliśmy spokój przez tydzień.

Niestety, pasja do hazardu przeważyła i któryś z nas niecnie zadarł kieckę Małgośce, a dwaj pozostali wykrzyknęli : białe wygrywa!

http://s14.directupload.net/images/140403/r4yie2m4.jpg

Jako recydywiści zostaliśmy relegowani z zajęć...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#30 2015-02-05 11:04:59

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Niespodziane odwiedziny.

Zjednoczenie Syjonistów Demokratów "Ichud" w Polsce - partia ogólnosyjonistyczna powstała po II wojnie światowej

na rzecz wspólnego działania syjonistów wszystkich kierunków.

Zjednoczenie Syjonistów Demokratów "Ichud" (z hebr. Jedność) - żydowska partia syjonistyczna działająca w Polsce w latach 1944-1950.

Była jedyną liberalną, żydowską partią polityczną działającą legalnie w powojennej Polsce.

Jej głównym celem była budowa państwa żydowskiego w Palestynie, co otwarcie popierały władze komunistyczne.

Ichud w zamian akceptował Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej oraz poparł Blok Demokratyczny w referendum z 1946 roku

i w wyborach do Sejmu Ustawodawczego w 1947 roku.

W drugiej połowie lat 40. była najliczniejszą partią żydowską w Polsce.

W 1947 roku posiadała około 8 tysięcy członków.

Przedstawiciele Ichudu wchodzili w skład Centralnego Komitetu Żydów Polskich

Partia prowadziła w Polsce około 70 kibuców, w których przygotowywano przyszłych emigrantów do wyjazdu do Palestyny.

W Łodzi działało także Towarzystwo Odbudowy Palestyny - instytucja finansująca działalność Agencji Żydowskiej dla Palestyny

utworzona w Londynie w 1920 r.

W 1926 r. jej siedzibę przeniesiono do Jerozolimy.

W Polsce swą przedwojenną działalność wznowiła w 1947 r.

Jej pracą kierowało w Łodzi Biuro Krajowe.
Wspierała partie i organizacje syjonistyczne w Polsce, działała na potrzeby Brichy,

urządzała zbiórki pieniężne na budowę siedziby narodu żydowskiego w Palestynie, a następnie państwa Izrael.

Działała w Polsce w 28 miastach do 1950 r

Ichud wraz z innymi partiami syjonistycznymi organizowała nielegalne wyjazdy na te ziemie.

Jej podstawowym celem było utworzenie państwa żydowskiego w Palestynie (naczelny postulat Światowej Organizacji Syjonistycznej).

"Ichud"  koncentrował się na pomocy na rzecz emigracji do Palestyny, na organizowaniu czasowego pobytu w Polsce repatriantom z ZSRR,

prowadził świetlice, kluby, biblioteki, domy dziecka, kibuce.

Z partią związana była organizacja młodzieży Ha-Noar ha-Cijoni "Akiba", Akademicki Związek Syjonistów Demokratów,

partia kobiet WIZO i sekcja żołnierzy Maawak.

"Ichud" zlikwidowano z dniem 1.01.1950, decyzją Ministerstwa Administracji Publicznej.

Prawdopodobnie właśnie w 1946 roku para członków Ichudu odwiedziła nasze mieszkanie na Gdańskiej pod 5.

Rozległ się dzwonek u drzwi wejściowych, pobiegłem otworzyć i moim oczom ukazała się para nieznajomych:

Ona, kobieta w wieku około czterdziestu lat, bardzo elegancko ubrana, ze skórzaną torebką w ręku,

podobnie elegancko prezentował się jej towarzysz.

Ty jesteś pewno Krzysio? - spytała kobieta i przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła..

- Tak. - odpowiedziałem i zmroził mnie strach. Uświadomiłem sobie bowiem, żer Oni przyszli właśnie po mnie

i zaraz mnie ze sobą zabiorą bezpowrotnie...

Wiedziałem, że nie zrobią mi nic złego, że mają przyjazne zamiary ale tułaczki miałem po dziurki w nosie, a nawet wyżej!

Nie chciałem żadnych odmian.

Jest ktoś z dorosłych? - spytała kobieta.

-Tak. Mama i babcia odpowiedziałem.

Możesz nas do nich zaprowadzić? - spytał mnie z dużą łagodnością mężczyzna.

Tak - odpowiedziałem i pobiegłem do pokoju. Mama, jacyś Państwo przyszli do nas.

Mama zaprosiła gości do wnętrza, zamykając mi drzwi pod nosem.

Przyłożyłem ucho do dziurki od klucza, aby złowić jakieś dźwięki rozmowy.

http://fs1.directupload.net/images/150205/flup7h3t.jpg

Niestety, były to porządne, drewniane drzwi przedwojenne i niewiele dźwięków mogłem złowić, poza jednym,

że rozmowa stawała się coraz głośniejsza i że nie osiągnięto żadnego porozumienia.

Kiedy głosy zbliżyły się do drzwi odsunąłem się skwapliwie na kilka kroków.

Tak mnie zastali wychodzący z pokoju Przybysze.

Twarz odwiedzającej nas Pani na mój widok złagodniała nagle.

Poczekaj synku - szepnęła do mnie i otworzyła skórzaną torebkę.

Po chwili wyjęła coś, co przypominało i było zdjęciem, a następnie wyciągnęła wieczne pióro ze złotą skuwką i postawiła kropeczkę na zdjęciu.

To ty jesteś, wskazała na dziecko siedzące w wózku...


http://s1.directupload.net/images/130329/5gyudeof.jpg

Na zdjęciu zachowała się chyba ta kropeczka...

Nieznajomi wyszli...

Nigdy już ich nie spotkałem więcej.

Pokazałem zdjęcie mamie Irenie, pytając kim są osoby na nim uwiecznione?

W pierwszej chwili, była szalenie zaskoczona i powiedziała jedynie: skąd Oni mieli to zdjęcie?

Bardziej oczywiście do siebie, niż do mnie.

Po chwili jednak wyjaśniła, że kobieta na zdjęciu, to mamka, która przychodziła mnie karmić.

Ponieważ wybierała się w daleką podróż chciała mieć pamiątkowe zdjęcie ze mną w wózeczku.

Pozostałe osoby to Jej rodzina.

Daj mi to zdjęcie - poprosiła, ale ja odmówiłem, mówiąc, że schowam je do albumu...

Nie miałem powodu nie wierzyć mojej polskiej mamie. Mamka, to mamka, osoba karmiąca piersią w zastępstwie naturalnej matki.

Po czterdziestu kilku latach, o czym już tu pisałem, rozpoznałem swoją Mamę na zdjęciu z getta. Ze mną na ręku.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#31 2015-02-05 18:50:28

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Od Okki do łódzkiej Mokki.

http://s14.directupload.net/images/140404/dc4akyhv.jpg
Pomnik Dekalogu w Łodzi.

Moja Łódź


Po wojnie największe skupisko Żydów powstało na Dolnym Śląsku (86 563 osoby), w Łodzi (30 000 osób), w Szczecinie (28 324 osoby),

na Górnym Śląsku (20 000 osób) i w Krakowie (13 000 osób)

Równocześnie władze polskie umożliwiły ocalałym emigrację do Palestyny.

Dla wielu Żydów ziemie polskie były zmienione eksterminacyjną polityką okupanta, bolącym wspomnieniem tragicznych doświadczeń.

Odradzający się antysemityzm również nie rokował nadziei na spokojne osiedlenie się w naszym kraju.

Te oraz inne czynniki zadecydowały o tym, iż do końca stycznia 1946 roku wyemigrowało (przeważnie do USA) 25 000 Żydów .

Pomimo tego masowego exodusu Polska bezpośrednio po wojnie nadal była największym skupiskiem żydowskim w Europie,

które w latach 1947-1949 ustabilizowało się na poziomie około 100 000 osób.

Byli to przeważnie repatrianci z ZSSR, inteligencja, która tam przetrwała czas Zagłady.

http://s7.directupload.net/images/140404/f6y9288v.jpg
Dawna fabryka Izraela Poznańskiego.

Na nią wychodziły okna naszego pokoju na Gdańskiej 5.

http://s14.directupload.net/images/140404/43q6psyx.jpg
Widok obecny.

Mimo holocaustu, w pierwszych latach po wojnie Łódź stała się największym skupiskiem mniejszości żydowskiej.

Na terenie Litzmannstadt Getto pozostało zaledwie 800 Żydów.

W kolejnych miesiącach zaczęli do miasta napływać ci, którzy ocaleli z zagłady,a także Żydzi z dawnych ziem polskich włączonych do ZSRR.

Pod koniec lat 40. mieszkało w Łodzi około 15-20 tys. Żydów.

Po 1945 roku Łódź stała się  ponownie centrum odrodzonej kultury żydowskiej.

Na rogu Kościuszki i Bandurskiego dwa bliźniacze gmachy zajęli literaci.

Naprzeciwko ulokowało się Ministerstwo Kultury i Sztuki oraz współpracownicy „Polski Zbrojnej”.

Eleganckie domy przy ul. Narutowicza zajęli filmowcy „Czołówki” pod dowództwem płk. Aleksandra Forda.

Na Piotrkowskiej otwarto pierwszą kawiarnię artystyczną „Mokka”, gdzie okupowali stoliki artyści z Teatru Wojska Polskiego,

a dowcipnisie mówili wówczas, że zespół pod dyrekcją płk. Władysława Krasnowieckiego przebył drogę Od Okki do Mokki.

http://s1.directupload.net/images/140404/gsxz7rc9.jpg
Pałac Izraela Poznańskiego.

W 1946 roku rozpoczął działalność Teatr Żydowski, powstała spółdzielnia filmowców „Kinor”, spółdzielnia artystyczno-malarska,

wychodziło ponad 20 tytułów prasy żydowskiej.

Już w 1945 r. powstał Tymczasowy Komitet Żydowski, który wkrótce został przekształcony w Wojewódzki Komitet Żydowski,

którego zadaniem było otoczenie opieką przebywających w Łodzi Żydów.

Udzielano zapomóg, prowadzono dystrybucję odzieży i talonów żywnościowych.

Uruchomiono Dom Repatrianta, Dom Dziecka, bursę dla uczniów i studentów, powstało kilka organizacji i stowarzyszeń.

W Łodzi działało 8 zalegalizowanych żydowskich partii politycznych.

W marcu 1945 r. powstało Żydowskie Zrzeszenie Wyznaniowe, przekształcone rok później w Żydowską Kongregację Wyznaniową.

Prowadziło ono synagogę, dom modlitwy,koszerną kuchnię i łaźnię rytualną.

Z uwagi na znaczną liczbę dzieci i młodzieży, powołano kilka szkół żydowskich.

Działała w Łodzi także Wyższa Szkoła Rabiniczna, a pierwszym powojennym rabinem był Abram Krawiec.

Pod koniec lat 40. nastąpiła wyraźna zmiana w stosunkach między władzami państwowymi a społecznością żydowską.

Podjęto działania zmierzające do znacznego ograniczenia struktur życia społecznopolitycznego.

W miejsce WKŻ 29 XI 1950 r. powołano do życia Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce o znacznie ograniczonych kompetencjach.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#32 2015-02-05 22:38:08

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Rok 1948.

http://s1.directupload.net/images/140403/teydtkuu.jpg

Rok 1948 oznaczał jeden z zasadniczych zwrotów w historii politycznej Polski po 1945 roku.
Jego inicjatorzy dążyli do umocnienia pozycji stalinistów w Polsce, m.in.: poprzez nowy system rządzenia,
powiązanie kraju gęstą siecią połączeń ze wschodnim sąsiadem, indoktrynację społeczeństwa, stwarzanie atmosfery zagrożenia wewnętrznego

i zewnętrznego, rozbudowę systemu represji na niespotykaną dotychczas skalę, a także realizację sześcioletniego planu gospodarczego.

W dniach 15–21 grudnia 1948 roku w auli Politechniki Warszawskiej odbył się Kongres Zjednoczeniowy PPR i PPS.

Powstanie PZPR to istotne ogniowo łączące wiele innych obszarów życia społecznego kraju – proces unifikacji organizacji politycznych, społecznych

czy zawodowych, a jednocześnie eliminacji przeciwników politycznych.

http://s1.directupload.net/images/140403/gs3333t4.jpg

Jest rok 1948.

Rozpoczynam edukację w Szkole Podstawowej przy ul Obrońców Stalingradu [dziś Legionów] 27.

Do końca życia nie zapomnę uroczystości z okazji rozpoczęcia nauki przez Pierwszoklasistów.

Triumwirat postanowił abym, jako najmłodszy przedstawiciel społeczności zamieszkałej na Gdańskiej 5 mieszkania 10 zaprezentował się godnie.

Ciotka Józia uszyła mi biały garniturek, do tego dodano białe skarpetki i pepegi oraz białą furażerkę na głowę...

Kiedy podholowany przez babcię Polę do szkoły dołączyłem do swojej pierwszej klasy otrzymałem natychmiast swoją ksywę "PINGWIN".

http://fs2.directupload.net/images/150206/anh7ou6e.jpg

[Niezorientowanym tłumaczę, że mój strój, jako żywo, przypominał strój Lodziarza,

który biegał z pudłem lodów Pingwin i wołał: Lody Pingwin sprzedaję, Lody!!]

http://s7.directupload.net/images/130419/ii7jq6tn.jpg
Szkoła Podstawowa przy ul Obrońców Stalingradu 27.[obecnie ul.Legionów]

W mojej klasie był jeden Żyd, Aron Klingbaum, [obecnie przebywa w Australii], mnie niektórzy z chłopaków też uważali  za Żyda,

ale co do tego nie było ani zgody ani pewności.

Miałem polskie nazwisko, niebieskie oczy, byłem szatynem, nie bardzo pasowałem do obrazu typowego Żyda.

Ale w tamtych czasach było większe wyczulenie na odmienności rasowe, wystarczył jakiś rys i już rodziło się podejrzenie, tak też było w moim przypadku.

Na wszelki jednak wypadek  trzymali się wobec mnie nieco na dystans.

Po zakończonych lekcjach, kiedy wracaliśmy do domów, strasznie zazdrościłem Aronowi Klingbaumowi, że wraca do swojego prawdziwego żydowskiego domu,

do prawdziwych Rodziców, ja zaś, tak naprawdę nie mam dokąd wrócić i nikt poza babcią Polą na mnie nie czeka..

Mama Irena zdała się całkowicie, jeśli chodzi o moje wychowanie, na Babcię Polę, jej siostra, ciotka Józefa interesowała się losami córki Ceni

swego konkubenta Marcina oraz jego wnuczkami, ja dla niej byłem po prostu kłopotliwym brzdącem, który plątał się pod nogami.

Mąż Ireny, Władek, kiedy był w domu, co mu się raczej rzadko zdarzało w ogóle mnie nie zauważał...

Wychowywałem się, jak to się powiada, samopas.

Nie było czego mi zazdrościć, a jednak...

Okazało się, po blisko sześćdziesięciu latach, że ja też byłem przedmiotem zazdrości kolegi z klasy Jurka Firazy.

Kiedy przypadkowo spotkaliśmy się podczas Dnia Wszystkich Świętych na cmentarzu i wspominaliśmy naszą podstawówkę sprzed sześćdziesięciu lat,

nagle powiedział:
- Ty to miałeś dobrze, duże mieszkanie, ojciec inżynier architekt, mama lekarz stomatolog, byliście kimś, ja gnieździłem się w suterenie

z trójką rodzeństwa i rodzicami, to był koszmar..

Każdy z nas, zatem, miał własny koszmar zazdroszcząc wydumanej fatamorgany drugiemu..

C`est la vie.

Co do tego PINGWINA, który jako ksywka przylgnął do mnie, myślę, ze nie było to takie najgorsze.

Zawsze pingwin, co by się nie mówiło, to ptak, chociaż nielot.

Wolałem to niż ksywki kolegów: -Ptaszek, -Szczurek, -Ciacho, -Patelnia czy Jajco...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#33 2015-02-06 11:33:17

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Rok 1951.


W roku 1951 prawie cała nasza klasa przygotowywała się do Pierwszej Komunii.

Prawie, bowiem był to okres zażartej walki pomiędzy władzą a kościołem.

Pierwsze lata w powojennej Polsce nie wskazywały na to, że nowa władza będzie walczyć z Kościołem.

Wiele uroczystości państwowych oraz lokalnych organizowano z udziałem Kościoła katolickiego.

Sytuacja zmieniła się w październiku 1947 roku.

Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego postawiono po raz pierwszy zadania zwalczania Kościoła.

W 1950 roku rozpoczęto usuwanie krzyży ze szkół.

W naszej Szkole akcji tej patronował dyrektor Szkoły p. Zemełłko.

Zapamiętałem to nazwisko, ponieważ po 30 latach od tej chwili zgłosił się do mnie z prośbą o potwierdzenie przeze mnie jako ucznia i świadka tych wydarzeń,

jego niezłomnie ateistycznej postawy.

- A po co to panu? - zapytałem.

-Ponieważ ZNP ma zamiar zgłosić wniosek do Komitetu Wojewódzkiego PZPR o przyznanie mi Krzyża Kawalerskiego [ co łączyło się ze specjalnym dodatkiem do emerytury.]..Pana potwierdzenie, panie Krzysztofie bardzo by mi w tym pomogło..

Nie odmówiłem mu wprost, ale zwróciłem uwagę, że i w innej dziedzinie pozostał jeszcze bardziej żywy w naszej pamięci.

Otóż po godzinach lekcyjnych zamykał się z sekretarką w gabinecie i odbywał z nią wielokrotne stosunki seksualne.

Zastanowiwszy się przez chwilę mój były Dyrektor Szkoły zrezygnował z mego świadectwa w obu sprawach..

Wracając jednak do przygotowań pierwszokomunijnych.

Moją Pierwszą Komunią zajęła się ciocia Józefa, siostra Ireny, która była z zawodu krawcową...Uszyła mi stosowne ubranko...

Miałem więc w czym iść.

Gorzej było z czym miałem tam iść...

Miałem przez kratkę wyznać swoje grzechy, żałować i prosić o przebaczenie..

To wiedziałem.

Ale jakie grzechy..?

Na kartce formatu A4 wypisałem sobie kilka grzechów które wpadły mi do głowy  po inne udałem się po prośbie do Triumwiratu, babci Poli, ciotki Józefy oraz Ireny..

Miały ze mną niezły ubaw, ale zachowały kamienną twarz i każda z nich podrzuciła mi kilka moich przewin. .

W końcu lista była gotowa...

W dniu Komunii, ubrany  w odświętny strój sięgnąłem po Listę, a tu puste miejsce.

Mój wzrok padł na pysk naszej domowej suni, z którego wystawał róg zestawu moich win...

Suka zżarła moje grzechy.!..

Bezbronny ruszyłem na spotkanie z  klechą...

Gdybym wiedział co mnie czeka, ominąłbym z dala kościół.

http://s14.directupload.net/images/140403/79jynqsa.jpg

Byłem jednak tego zupełnie nieświadom.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#34 2015-02-06 15:21:22

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

SPOWIEDŹ.

Stanąłem w kolejce do konfesjonału, jako ostatni, ale po chwili za mną stanęła druga połowa klasy.

http://s7.directupload.net/images/130421/gh4bsndb.jpg

Głównie dziewczyny.

Wyznam Wam tu szczerze, jak na spowiedzi, że pomysł sporządzenia Listy Grzechów wziął się z przewrotności.

Chciałem nią przesłonić grzech nieczystości.

Dzisiaj to przewinienie u dziewcząt nazywa się masturbacją u chłopców onanizmem.

Według specjalistów w tej grupie wiekowej onanizuje się połowa chłopców i jedna trzecia dziewcząt.

Dla nas, chłopaków było to po prostu "bicie konia" lub "trzepanie kapucyna"...naukowe określenia nie obiły nam się nawet o uszy.

- Słucham Cię synu! - ponaglił mnie klecha, świadom długiej kolejki niesfornych, pierwszokomunijnych delikwentów.

- Ściągałem skórkę, proszę księdza...- wyszeptałem.

- Z czego ściągałeś skórkę,mój synu? - zagrzmiał na cały kościół przygłuchy ksiądz..

- No wie ksiądz, z czego - odpowiedziałem w ostatecznej desperacji równie donośnym głosem.

- Nie wiem. Z czego więc ściągałeś skórkę synu? - nagabywał mnie natarczywie spowiednik.

- Z chuja ściągał,, proszę księdza,  z chuja - podpowiedziała dobrotliwie, już bez żadnych ogródek, kolejka oczekujących. .

Księżulo wychylił się z konfesjonału i nagle pojął w czym się zgoła  rzecz ma macała...

- Aha! - mruknął - takie buty. - i może aby pokryć własną konfuzję puścił moje wyznanie bez stosownego pouczenia i dodał:

- Słucham Cię synu, - Jakie masz inne grzechy?

- Innych grzechów nie pamiętam, bo mi je suka zżarła - wyznałem resztę prawdy....

Pleban popukał się w konfesjonał, audiencja była skończona.

Pokuty mi nie zadał.

Być może doszedł do wniosku, że ją  odbyłem   na miejscu...



Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#35 2015-02-06 18:03:53

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Rok 1953

http://s7.directupload.net/images/130424/8tigsbw6.jpg

W totalną nicość popadł cały świat..

Zmarł Soso Dżugaszwili czyli Józef Stalin.

Tak donosiła o tym prasa:


Słońce ludzkości zagasło - zmarł Józef Stalin..

Podanie do publicznej wiadomości informacji o złym stanie zdrowia Stalina, zszokowało społeczeństwo.

Gazety na bieżąco śledziły próby ratowania życia generalissimusa, drukowano na bieżąco komunikaty dotyczące stanu zdrowia.

Jak podaje Dziennik Bałtycki z marca 1953, całe społeczeństwo trzymało kciuki za zdrowie wodza.

5 marca 1953 stało się najgorsze – zmarł Józef Stalin.

Z całego świata napływały kondolencje.

O śmierci wodza Polacy dowiedzieli się 6 marca koło godziny 5 rano.

W całym kraju wprowadzono żałobę narodową.


Jak podaje Głos Wybrzeża z marca 1953 r., elblążanie bardzo przeżyli rozstanie z wodzem.
W całym mieście zatrzymano fabryki, widać było smutek i rozpacz. „Kobiety żegnały człowieka, który walczył o ich prawa i kochał dzieci”.

Chcąc uczcić pamięć o Józefie Stalinie, zakłady pracy narzuciły sobie szereg postulatów jak: wzmożony wysiłek przy pracy, produkcję ponad normę.

Elbląskie Zakłady Przemysłu Odzieżowego zobowiązały się walczyć o rytmiczne wykonywanie planów produkcyjnych,

podniesienie jakości produkcji i wzmocnienie dyscypliny w pracy.

Zakłady Drewniane im. Wielkiego Proletariatu, wysłały do konsula ZSRR w Gdańsku depeszę o treści:

„Nieszczęście, które spotkało masy pracujące całego świata, nie będzie hamulcem w naszej dalszej pracy.
Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej wzmożemy nasze wysiłki, naszą czujność, aby wskazania i idee Józefa Stalina, znalazły pełną realizację.”

Szczególnego posmaku owemu zobowiązaniu nadawał asortyment Zakładów Drewnianych, na który w 70% składała się produkcja trumien.

Zobowiązali się wykonać na pięć dni przed terminem plan miesięczny, a dział transportu miał zaoszczędzić 5 tys. zł na paliwie i smarach.

Największy zakład przemysłowy w Elblągu – Zakłady Mechaniczne im. K. Świerczewskiego, postulowały, że zaoszczędzi przy wykonywaniu detali 107 roboczogodzin.

Dział narzędziowni skróci cykl produkcji asortymentów o 15 dni, a grupa frezerów czas produkcji detali o 15 dni.

O godzinie 15:00 w auli Technikum Budowy Maszyn, zebrało się 3 tys. mieszkańców Elbląga.

Przybyły delegacje z zakładów i fabryk, inteligencja pracująca, kobiety i młodzież. By oddać hołd Wielkiemu Wodzowi i zapewnić, że robotnicy Elbląga pod kierownictwem PZPR, wypełniać będą jego przykazania.


Na czas pogrzebu, przerywano pracę, naukę w szkołach.

Dla wielu ludzi było to okazją do zapisania się do partii w celu:„lepszego poznania idei wodza i by pójść drogą wyznaczoną przez Stalina”

- podaje Głos Wybrzeża.

Śmierć Stalina nie dla wszystkich mieszkańców była powodem do smutku.

Byli również tacy, którzy upatrywali w tym wydarzeniu powód do nadziei na lepsze zmiany, jednak swego entuzjazmu nie mogli okazywać.

W całym kraju w ciągu następnych dni odbywały się wiece i masówki dla uczczenia pamięci Stalina.

Również w mojej szkole odbyła się uroczysta Akademia ku czci.

W momencie ogłoszenia pięciominutowej ciszy akcentujących wymiar tragedii związanej z zagaśnięciem Słońca narodów

niefortunnie włożyłem na nas binokle babuni.

Spowodowało to natychmiastowy wybuch śmiechu otaczającej mnie grupki osób, która niczym zarzewie ognia w suchym lesie

wywołało huragan eksplodującego śmiechu..

Dyrektor szkoły zarządził śledztwo celem wytropienia prowokatora tego haniebnego incydentu.

W godzinach popołudniowych do naszego mieszkania zapukali dwaj panowie z Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego...

Sprawa była poważna.

Szczęściem mąż mojej polskiej mamy piastował wysokie stanowisko państwowe co uchroniło nas przed dalszymi tragicznymi następstwami.

Widmo Sybiru oddaliło się..a ja, dzięki tej historii stałem się jednym z pierwszych w Polsce Opozycjonistów w krótkich spodenkach.



My, solidarnie z Młynarczykiem, pogrzebaliśmy nasze uczucie do Urszulki z VII b.

http://s1.directupload.net/images/140403/dlxt5yhp.jpg

Ta, o dwie głowy od nas wyższa pannica za nic miała nasze podwojone do niej uczucie, traktując nas jak szczawi z czwartej b

- To ostatnie, zresztą było zgodne z prawdą.

A co tam!

Myśmy gorsi?
Nie wiem czemu, ale zaraz po tym akcie poczuliśmy jakąś niezwykłą ulgę...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#36 2015-02-06 18:08:19

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Schemat...

Moje wczesnodziecięce doświadczenia nauczyły mnie żyć jak gdyby na kilku planach jednocześnie.

Zawsze też starannie wybierałem punkt, w którym mogłem zniknąć.

Na Gdańskiej 5 była to piwnica, któregoś z lokatorów, do której można było się wślizgnąć uchylając nieco deskę.

Oczywiście mógł się przecisnąć przez taką szparę tylko taki mikrus jak ja, tłusty pies by już nie przeszedł..

Lubiłem tam przesiadywać w kompletnej ciemności nawet przez godzinę...

Byłem szczęśliwy, ze tak bardzo na zewnątrz mnie nie ma....

Wydawałoby się, iż jest to pewna kryjówka...

http://s14.directupload.net/images/140405/ag3ab6gm.jpg

A jednak!

Pewnego wieczoru do naszego mieszkania zapukał milicjant wraz z właścicielem piwnicy.

Okazało się, że okradziono go z węgla, na miejscu pozostał jedynie szalik, który rozpoznał jeden z chłopców z podwórka,

wskazując na mnie, jako właściciela szalika.

Potwierdziłem, że to mój szalik, który gdzieś zgubiłem...

Pewno koty zatargały go do piwnicy stwierdził milicjant i śledztwo w mojej sprawie umorzono...

Podobnie, znikałem z oczu dyrekcji podczas przerw, pracując w szkole jako nauczyciel.

Zawsze miałem klucz od jakieś klasopracowni posiadającej zaplecze.

Przeważnie bywały to pracownie biologiczne lub chemiczne.

Używam liczby mnogiej ponieważ pracowałem jako nauczyciel w kilku szkołach.

Kosztowało mnie to rocznie  parę paczek kawy i herbaty, które były podziękowaniem dla właścicielki pracowni, ale w porównaniu z frajdą,

jaką mi to sprawiało, warto było!

Oczywiście zdradzam tu zaledwie rys pewnego aktywnego schematu.....

Nie o wszystkim jednak da się tutaj powiedzieć...

Uwierzcie mi jednak, ze byłoby co opowiadać..

O paru jednak sprawach z tym związanych może napomknę niebawem....



D E K A D A . 

http://s7.directupload.net/images/140404/wec6sro2.jpg

To nie były łatwe lata.

Przyszło mi żyć w jakimś straszliwie niewyobrażalnym przyspieszeniu, dlatego koncentrowałem się na tym, co jest,

nie zauważając tego, czego mi nie dostaje.

Brak miłości, tkliwości, bezwarunkowej akceptacji, były czymś, czego nie było, czyli niczym.

Ważniejsze dla mnie było poczucie bezpieczeństwa, mury i zapory, którymi odgradzałem się od nierozpoznanej zewnętrzności

pełnej bólu i śmiertelnych zagrożeń...

Mój ówczesny świat, był krajobrazem z wiersza Wisławy Szymborskiej:


"PEJZAŻ"- WISŁAWA SZYMBORSKA .

http://s7.directupload.net/images/140404/i8giu8g7.jpg


/fragmenty/.

"Choćbyś zawołał , nie usłyszę ,

a choćbym usłyszała , nie odwrócę się ,

a choćbym i zrobiła ten niemożliwy ruch ,

twoja twarz wyda mi się obca ...

http://s14.directupload.net/images/140404/vqrvt8vs.jpg

Choćbyś zabiegł mi drogę ,

choćbyś zajrzał w oczy ,

minę cię samym skrajem przepaści cieńszej niż włos .

http://s7.directupload.net/images/140404/yzrier79.jpg

Na prawo jest mój dom , który znam dookoła

razem z jego schodkami i wejściem do środka ,

gdzie dzieją się historie nienamalowane :

kot skacze na ławę ,

słońce pada na cynowy dzban ,

http://s7.directupload.net/images/140404/opez3gru.jpg


za stołem siedzi kościsty mężczyzna

i reperuje zegar .


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#37 2015-02-06 18:26:49

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Opisałem Wam pierwszą dekadę mego życia.

Śledziłem ją wspólnie z Wami, od owych wydarzeń minęło ponad sześćdziesiąt lat.

Stąd ów malec jest w równej odległości i od Was i ode mnie.

To, co uderza mnie w Jego historii, a czego tu nie opisałem, to uratowane po wielokroć Jego życie.

Czy to w sytuacji, gdy szedł tuż za kieratem, co ujrzawszy babcia Pola pospieszyła z rózgą, a chwilę potem drąg kieratu się zerwał z napędu

i ciężko zranił osoby idące kilka metrów opodal.

Gdybym tam pozostał, zginąłbym niechybnie na miejscu.

Albo bawiąc się na podwórku na ul Gdańskiej nagle, zupełnie niespodzianie wpadłem poprzez źle zabezpieczony właz do studni głębinowej.

Coś rozpostarło moje ręce i zawisłem na nich a pode mną kręciły się koła zębate. Uniknąłem straszliwej śmierci...

Takich zdarzeń było dziesiątki...

Trudno to nazwać przypadkiem...

Jeśli będzie wola prześledzenia drugiej dekady, ruszymy z miejsca...

http://s7.directupload.net/images/140403/maspe2qq.jpg

Odezwijcie się!

Dziękuję za uwagę..


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#38 2015-02-06 22:26:45

 Zibi

administrator

Zarejestrowany: 2013-06-18
Posty: 6658

Re: CUD OCALENIA.

Czekamy, nie zwlekaj..


"Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci." Ks. Przysłów 14:12

Offline

 

#39 2015-02-06 22:42:41

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Byle nie być geniuszem!

Vicent van Gogh, Salvator Dali, Ludvig van Beethoven wszyscy Oni byli dziećmi zastępczymi.

Łączy ich geniusz.

Co prawda, nie byli tymi, którymi mieli być, pierwowzory bowiem zmarły, ich twórczość jednak była kontynuacją dokonań rodu.

http://s1.directupload.net/images/140406/ukt7lc8s.jpg

Ja tego szczęścia nie miałem, czegokolwiek bym nie dokonał i tak pozostanę Anonimem.

Nazwisko i imię, które noszę to jedynie zbroja w polskim świecie, kawałki blachy chroniące plecy przed dotkliwym obiciem..

Z drugiej strony jakże korcącym przynagleniem była chęć spróbowania się z czymś, czego jeszcze nie próbowałem, pokazać sobie, że umiem...

Określić linię i wyjść poza nią, śmiało, jak zdobywca...

Czy dotykały mnie przebłyski uzdolnień, jak tych wielkich, których wymieniłem na wstępie?

Tak...

Na domiar złego, zawsze,  zwracały się przeciwko mnie.

Tak było w Liceum na lekcji łaciny.

Przetłumaczyłem wiersz Arion nadając mu poetycką formą..

Czyje to tłumaczenie? - spytał łacinnik.

Moje - odparłem zgodnie z prawdą.

Obraził się.

Nie rób ze mnie głupca! -zbeształ mnie. To mistrzowskie tłumaczenie.

Był święcie przekonany przekonany, że robię z niego durnia.

Taki szczaw i taki poetycki przekład - było to w jego jego rozumieniu całkowicie niemożliwe.

http://s7.directupload.net/images/140406/4sjl399d.jpg

Podobny , katastroficzny przypadek miałem z naszym matematykiem.

Był to profesor starej daty, tuż przed emeryturą.

Na klasówce, gdzie zadaniem było przeprowadzenie  dowodu  matematycznego,mając zupełną  pustkę w głowie, bo tematu nie ruszyłem,

mając czas, zacząłem kombinować na swój sposób jak by tu przeprowadzić taki dowód..

Niczym nie ryzykowałem, bowiem dwóję miałem pewną już na wstępie.

Ze zdziwieniem stwierdziłem, że dwói nie dostałem, oceny też nie, jedynie uwagę , abym skontaktował się z profesorem..

Kiedy pełen konfuzji stanąłem przed obliczem matematyka, ten rozpromienił się.

Ten sposób dowodu był obowiązujący do lat dwudziestych, potem zastąpił go prostszy, którego teraz uczymy.

Mnie, mój stary profesor uczył jeszcze tamtego..

Pewno znalazłeś podręcznik matematyki swego dziadka?

Nie - ja tak z głowy. -wyrwało mi się nieopatrznie..

Nie obraził się. Żartowniś z ciebie - skomentował. Jeśli możesz przynieś mi tę książkę...

Dobrze, panie profesorze..

Na moje szczęście zapomniał o tym całym incydencie.

Zniechęcony do cna odbiorem moich dokonań przez innych po szyję zakopałem się w mierności...

A jednak los, co jakiś czas wydobywał mnie na powierzchnię,i to już w moim dorosłym życiu, a to za sprawą Nagrody Ministra za wybitne osiągnięcia pedagogiczne lub

artykułu prasowego prezentującego sylwetki ludzi nieprzeciętnych, w których to Galerii umieściła mnie, bez mojej wiedzy, dociekliwa dziennikarka. [Dziennik Łódzki.]

http://s1.directupload.net/images/140406/jfcv84oy.jpg

Bliski prawdy jest Paulo Coelho, kiedy powiada:

[...] tam, gdzie los jest dla nas zbyt łaskawy,

zwykle pojawia się otchłań,

w której w każdej chwili

mogą runąć wszystkie marzenia.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#40 2015-02-07 11:53:00

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Moje Lata sześćdziesiąte.

http://s14.directupload.net/images/140405/u28vx64l.jpg

Odwilż polityczna

Nazwa „odwilż” pochodzi od powieści Ilii Eryngurga pod tym samym tytułem, wydanej w Moskwie w maju 1954 roku (w Polsce ukazała się rok później).
Jej tytuł okazał się być symboliczny dla przemian jakie zachodziły wśród państw Bloku Wschodniego po 1956 roku.
W połowie lat 50 komunizm w Polsce trwał już 10 lat zatem ludzi, którzy właśnie kończyli studia zostali wychowani przez nowy system,
ale z drugiej strony widzieli go w chwili narodzin i co więcej, młodzież studencka rozwijał swoje zainteresowania już nie w kierunku proponowanym przez partię,
ale wręcz odwrotnie, wyrazem czego stał się np. studencki teatr satyryczny Bim-Bom.

"Teatr Bim-Bom rozmiękczał cenzurę i powiększał sferę wolności obyczajowej.
Czasem aż mnie szokowali" - tak Andrzej Wajda wspomina środowisko artystów i satyryków Bim-Bomu.
W czwartek mija 84. rocznica urodzin jego założyciela, aktora Zbigniewa Cybulskiego.
"Zbyszek Cybulski założył na Wybrzeżu teatr, który nazywał się Bim-Bom. Jaki Bim-Bom? Bimbają sobie czy to jest bim bom z Londynu? O co chodzi?


http://s1.directupload.net/images/130428/3h6zxa42.jpg
Zbyszek Cybulski

Ciekawym zjawiskiem wśród młodzieży była subkultura bikiniarzy zajadle tępiona przez władze i oficjalna propagandę.
Bikiniarze charakteryzowali się kolorowym strojem (zwłaszcza kolorowe skarpetki oraz krawaty były ich znakiem rozpoznawczym).

Innym znakiem rozpoznawczym był jazz słuchany za pośrednictwem zagranicznych stacji radiowych.

Żywym symbolem dla bikiniarzy był pisarz i publicysta Leopold Tyrmand.

http://s7.directupload.net/images/130428/lodbnydo.jpg
Leopold Tyrmand (1920–1985) – polski pisarz i publicysta, popularyzator jazzu w Polsce.


Już w 1954 roku widać było pewne zmiany w kulturze, obserwowane było odejście od schematyzmu oraz ataki   prasy  na koronne zasady twórczość socrealizmu.

Powstawały liczne organizacje jak na przykład Klub Krzywego Koła, gdzie spotykała się partyjna i bezpartyjna młodzież,

powstawały lub zmieniały swoją działalność gazety.

. Najsłynniejszą z nich był studencki tygodnik „Po prostu”, zmiany jakie postępowały widoczne były na winiecie

(zmiana winiety „Po prostu” na kolor zielony), a także we wnętrzu, ośmielono się krytykować stalinizm.

http://s14.directupload.net/images/130428/hbzjxzt2.jpg

Po prostu – polskie pismo społeczno-polityczne, wydawane w Warszawie w latach 1947–1957.
Najpierw był to dwutygodnik, a od 1949 r. tygodnik.
"Po prostu" było początkowo organem Akademickiego Związku Walki Młodych "Życie".
Od 1948 do połowy 1954 było pismem ZG Związku Akademickiego Młodzieży Polskiej, a następnie ZG ZMP.

Od 1955 "Po prostu" ukazywało się jako "Tygodnik studentów i młodej inteligencji", angażując się w ruch na rzecz reform ustrojowych
(redaktorem naczelnym w tym czasie był Eligiusz Lasota) i stało się wręcz symbolem przemian "Polskiego Października".
Zostało prowokacyjnie zlikwidowane przez władze w 1957, co wywołało w Warszawie rozruchy studenckie i zamieszki uliczne.
Bezpośrednim powodem rozwiązania pisma była krytyka prawicowo-katolickiej organizacji PAX i jej lidera Bolesława Piaseckiego.
W listopadowym numerze pisma oskarżono PAX o "uprawianie metod mafii" i "ślepy kult wodza".

W skład redakcji wchodziło wielu znanych dziennikarzy, którzy publikowali swoje teksty na łamach gazety,
m.in. Jerzy Ambroziewicz, Stefan Bratkowski, Włodzimierz Godek, Marek Hłasko, Jan Olszewski, Lech Emfazy Stefański,
Jerzy Strzałkowski, Ryszard Turski, Jerzy Urban, Jerzy Vaulin czy Agnieszka Osiecka.

14 lutego 1956 roku w Moskwie zaczął się XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR)
w którym brała udział także polska delegacja z Bolesławem Bierutem na czele.

Najciekawsze i przełomowe wydarzenie miało miejsce pod koniec zjazdu.

Nikita Chruszczow wygłosił referat przeciwko „obcemu duchowi marksizmu-leninizmu kultowi jednostki, który przekształca tego czy owego działacza w bohatera-cudotwórcę, a równocześnie pomniejsza rolę partii mas ludowych”.


Nie padło nazwisko Stalin, ale wszyscy wiedzieli o co chodzi.

Chruszczow mówił otwarcie o zbrodniach jakie popełnił Stalin na działaczach partii, o czystkach przeprowadzonych na kadrze oficerskiej, o deportacjach całych narodów.

Chruszczow celowo mówił o winach Stalina, przy okazji pomijając rolę partii, jaką odegrała w jego zbrodniach.

Dla Polski ważnym wydarzeniem była rehabilitacja Komunistycznej Partii Polski, która w 1938 roku została uznana za organizacje szpiegowską.

Referat Chruszczowa w zamierzeniach miał być tajny, jednak już 10 marca w Trybunie Ludu ukazał się artykuł pod tytułem :O kulcie jednostki i jego następstwach”.

12 marca 1956 roku zmarł Bierut, pogrzeb z wszelkimi honorami odbył się w Warszawie.

http://s1.directupload.net/images/130428/hr2j9y8s.jpg

Uwolnienie prymasa nastąpiło w wyniku "odwilży" 1956 r. "28 października 1956 r. kardynał Wyszyński opuścił Komańczę i wrócił do Warszawy.

To właśnie w klasztorze sióstr nazaretanek w Komańczy, w którym spędził ostatni rok internowania, prymas napisał tekst
Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego oraz przygotował program Wielkiej Nowenny przed obchodami Millenium Chrztu Polski"
[/color]

POLSKA LAT SZEŚĆDZIESIĄTYCH..

4 kwietnia – premiera filmu Zezowate szczęście.

27 kwietnia – w Nowej Hucie - pomiędzy komunistyczną władzą, a mieszkańcami wybuchła walka o krzyż, postawiony w Osiedlu Teatralnym.

1 maja – pomiędzy milicją i ZOMO wybuchła walka o Dom Katolicki w Zielonej Górze. Rozruchy nazwano wydarzeniami zielonogórskimi.

30 maja – Wydarzenia zielonogórskie, rozruchy przeciwko władzy komunistycznej w obronie domu katolickiego.

http://s7.directupload.net/images/130428/7st4p4zf.jpg

"Zabrania się zabraniać! - hasło rewolty młodzieżowej lat 60 "

Rok 1961.

3 lipca – urodził się 30-milionowy obywatel Polski.
14 lipca:

    decyzją władz ze szkół państwowych usunięto nauczanie religii.
    uchwalono ustawę wprowadzającą użytkowanie wieczyste.

3 grudnia – elektryk Stanisław Jaros usiłował dokonać drugiego zamachu bombowego na przebywającego w Sosnowcu Władysława Gomułkę.
Zbyt późno odpalona bomba zabiła mężczyznę i ciężko zraniła dziecko.




http://s1.directupload.net/images/130428/h9ldnxso.jpg

Rok 1962.

15 lutego – Sejm uchwalił ustawę o obywatelstwie. Zakaz posiadania podwójnego obywatelstwa odbiera obywatelstwo polskie emigrantom

podczas Wielkiej Parady Wojsk Układu Warszawskiego w Szczecinie doszło do tragicznego wypadku,
polski czołg rozjechał gąsienicami siedmioro dzieci i poranił 21 osób.

Z PRL-u do Polski droga daleka, bo "obóz się rozwalił, ale barak został".
Polska, po stoczonej ogromnej walce, nareszcie jest wolna.
O to się przecież biła.
Tylko, że ludzie o co innego walczyli, a co innego dostali:
"Wolność i nędza nie idą w parze, Jak tu przeżyć, jak tu wyżyć?
Znikąd dobrej rady! Kieszeń pusta, sucho w  ustach, w koło same dziady.
Świat zwariował, naród zgłupiał,
szlag trafił nadzieje,
a ja siedzę w kabarecie,
z wszystkiego się śmieję!" - mówi Pietrzak.


http://s14.directupload.net/images/130428/4j3kqsqm.jpg

Rok 1963.

21 października – w obławie SB i MO zginął Józef Franczak – ostatni żołnierz podziemia.

"I to wredne pytanie wraca wciąż z nową siłą, ile można tak zmieniać, żeby nic się nie zmieniło?"

http://s1.directupload.net/images/130428/rng6w38c.jpg

"Co zrobimy z nasza wolnością, jaki los jej się przydarzy, czy nie wpadnie jak śliwka w kompot w łapy głupców i geszefciarzy?...
" Stawia retoryczne pytanie Pietrzak.
"Miała być Europa... Jak na razie europejskie są tylko ceny. Pensje zostały w Azji."


http://s7.directupload.net/images/130428/uvzcj93z.jpg

Rok 1964.

26 października – przed warszawskim Sądem Wojewódzkim rozpoczął się proces Melchiora Wańkowicza, oskarżonego o działalność antypaństwową.
9 listopada – Melchiora Wańkowicza skazano w wytoczonym mu przez władze procesie na półtora roku więzienia.

12 grudnia – Mieczysław Moczar został mianowany ministrem spraw wewnętrznych, Lucjan Motyka ministrem kultury i sztuki.

Rok 1965.

8 stycznia – Melchior Wańkowicz, mający do odbycia 1,5 roczną karę więzienia za współpracę z Radiem Wolna Europa, spotkał się z Władysławem Gomułką.
13 stycznia – w kawiarni Nowy Świat w Warszawie zainaugurował działalność Kabaret Dudek.
25 stycznia – powstał zespół Czerwone Gitary.

19 marca – list otwarty Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego skierowany do działaczy partyjnych i młodzieży Związku Młodzieży Socjalistycznej.

5-9 kwietnia – wizyta w Polsce sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Breżniewa.
8 kwietnia – podpisanie układu o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy.
19 maja – Polska ratyfikowała Konwencję wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych.

16 czerwca – wystrzelenie pierwszej polskiej rakiety meteorologicznej Meteor
24 czerwca – sejm dokonał wyboru władz państwowych. Marszałkiem sejmu został Czesław Wycech, przewodniczącym Rady Państwa Edward Ochab,
premierem Józef Cyrankiewicz.

18 listopada:    został ogłoszony list biskupów polskich do episkopatu niemieckiego w sprawie wzajemnego wybaczenia krzywd.
Spotkał się on z ostrą reakcją władz PRL.

22 grudnia – podpisano umowę licencyjną z Fiatem na produkcję w kraju modelu 125p.

O sobie.

W 1965 roku kończę polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim i otrzymuję tytuł magistra.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pokemon-unova.pun.pl www.bajubaju.pun.pl www.hussars-rappelz.pun.pl www.gra-bakugan.pun.pl www.navia-ots.pun.pl