POLSKIE FORUM NIEZALEŻNYCH

Forum przyjazne dla każdego

Ogłoszenie

Witaj wędrowcze! Zapraszamy do nas w nasze skromne progi gdzie przy ognisku z kuflem w ręku możesz porozmawiać z nami o wszystkim. Czekamy na Ciebie.

#1 2015-01-30 21:50:09

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

CUD OCALENIA.

Zagmatwane ścieżki losu.



Po śmierci pierwszego Krzysia rodzina Ireny bała się że zdesperowana kobieta targnie się na swoje życie.

Ktoś zaproponował, aby może wzięła dziecko, adoptowała jakąś kruszynę, Warszawa roiła się od sierot...

Nie musi  być samotna.

Propozycja padała kilkakrotnie, modyfikowano ją, aż wreszcie nadszedł moment, kiedy Irena wyraziła zgodę, warunkując ją tym, iż musi to być chłopczyk w wieku Krzysia

i mieć niebieskie oczy.

Podświadomie łudziła się jeszcze, że malec może zastąpić Krzysia ,mąż Władek wróci i staną się znów pełną i szczęśliwą rodziną.

Jedno z tysięcy dzieci z Getta Warszawskiego skazanych na śmierć otrzymało szansę przeżycia..

http://s1.directupload.net/images/140401/9z7fqic3.jpg

Wystarczyło aby miało nie więcej niż roczek i oczy w kolorze chabru.

Wieść dotarła do getta.

Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania.

Spełniałem oba warunki.

Moi Rodzice i Krewni pospiesznie żegnali się ze mną.
Zrobiono pożegnalne zdjęcie z getta...

http://s1.directupload.net/images/130329/5gyudeof.jpg
To jest to zdjęcie.
Ja jestem w wózeczku.
Kobieta ze zdjęcia, to moja Mama. Czy dzieci stojące obok to moje rodzeństwo?
Kim jest mężczyzna stojący obok mamy?
Jedno tylko w tym jest pewne - wszystkich Ich zamordowali Niemcy w Obozie Zagłady...
Ja ocalałem.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#2 2015-01-30 21:53:48

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Kim jesteś?
Jak się nazywasz?
Kiedy się urodziłeś?
Żadne z tych pytań nie znajduje we mnie odpowiedzi...

Urodziłem się w getcie warszawskim.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#3 2015-01-30 22:03:12

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

http://fs5.directupload.net/images/160106/cn9wv6wk.jpg

W getcie zginąłbym tu mogłem przetrwać.

To było moje wielkie szczęście

oraz wór z nieszczęściami

zarazem.

http://fs5.directupload.net/images/160106/gp8hqu9c.jpg

Pod wieczór już wiem,

że szczęście

czy nieszczęście

to prawie wszystko jedno,

z wyjątkiem

niezmiernie

krótkich chwil

złudzenia.

http://fs5.directupload.net/images/160106/6f8jmt2n.jpg

Bo  na tym świecie

nic nie jest tym,

czym być powinno.

http://fs5.directupload.net/images/160106/63yazdge.jpg

A ja chodzę wciąż bez imienia.


.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#4 2015-01-30 22:11:58

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Trzy kościoły, choć jeden Kościół.

http://s7.directupload.net/images/130329/hqjgdlcl.jpg
Kościół św. Aleksandra w Warszawie przed 1939 rokiem.

To ważne miejsce w moim życiorysie.

Tu, przed tym wejściem do Kościoła odbyło się przekazanie mnie przez młodą Żydówkę o pseudonimie Agata Ewa panu Domańskiemu,

który patronował całej sprawie.

Obok, ukryta w dorożce czekała siostra Ireny Józefa.

Tuż przed godziną policyjną, kiedy zapadał już zmierzch do stojącego przez jakiś czas samotnie przed wejściem do kościoła pana Domańskiego

podbiegła młoda dziewczyna podając mu mnie zawiniętego w kołderkę i poprosiła aby jeszcze nie odchodził, po czym zniknęła w mroku.

Po chwili podbiegł do niego chłopczyk i wręczył mu teczkę i też zniknął.

Jak się potem okazało, teczka zawierała mój posag, była wypełniona kosztownościami..

Pan Domański szybko powrócił do dorożki i co koń wyskoczy pognali na Kredytową 10, gdzie czekała na nich Irena...

Ledwo co zdążyli przed godziną policyjną...

Czy coś pamiętam z tamtych chwil?

Nic. O wszystkim, wiele lat później, opowiedziała mi siostra mojej polskiej mamy..


http://s1.directupload.net/images/130329/wxpblclm.jpg
Zbombardowany podczas II Wojny Światowej Kościół św. Aleksandra

http://s7.directupload.net/images/130329/f3559cwi.jpg
Kościół św. Aleksandra obecnie.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#5 2015-01-30 22:15:13

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

To wszystko,
co opowiadane...


http://s7.directupload.net/images/140112/ra2xoxa7.jpg

Oczywiście, że tego wszystkiego, o czym opowiadam, nie mogę pamiętać..

Póki dziecko nie pozna języka, nie nauczy się werbalizować tego co widzi i co odczuwa, strumień przeżyć przepływa przezeń wartko

nie pozostawiając trwalszych śladów w pamięci..

To zdanie większości psychologów...

Ale jest to, jak to bywa z twierdzeniami naukowymi półprawda, niepewna hipoteza odgradzająca ludzkie poznanie od oceanu ignorancji.

Ów Ocean wyrzucał na brzeg mej pamięci jakieś szczątki, pozostałości straszliwej katastrofy, morszczyn, strzaskane muszelki,

a także grudki bursztynu, z prehistorią ukrytą we wnętrzu...

Nie było w tym wszystkim najprymitywniejszego porządku, śladu chronologii...

To budulec mej opowieści...

http://s1.directupload.net/images/140402/ie2q48av.jpg

Nań nakładają się relacje, które dotarły do mnie od żyjących jeszcze świadków tamtych wydarzeń,

zwolnionych, poprzez śmierć mojej zastępczej mamy, od przysięgi milczenia..

Owa przysięga którą odebrała Irena od najbliższych, siostry, matki a także męża i bliskich znajomych z tamtych lat petryfikowała we mnie "Krzysia"

odcinając skutecznie od semickiej genealogii...

Kiedy prawda o mnie zmaterializowała się w twardych dowodach miałem w owej chwili pięćdziesiąt osiem lat..

http://s7.directupload.net/images/140402/5r9xgy6w.jpg

I co z tym wszystkim miałem zrobić?

Uporządkować tego się nie da..Jest niczym fresk odkrywający coraz to nowe szczegóły w zależności od kąta padającego światła.

Nie można jednak tego nazwać nieprawdą.

Odwrotnie.

Jest to, obrosłe słowami tętniące ludzkie serce..

To życie.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#6 2015-01-30 22:18:14

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

STUDNIA PAMIĘCI



http://s14.directupload.net/images/130412/p9bukn83.jpg

Na skraju ogrodu

wśród chwastów

stała studnia

stara
jak ludzkie nieszczęście

mówili:

wykopał ją nasz dziadek
własnoręcznie

cembrowinę ułożył

żurawia postawił

dziadka już nie ma

studnia milczy


ludzie

omijają ją

chociaż w zapadłych jej piersiach

sączy się życie


http://s1.directupload.net/images/110328/uedwlvom.jpg

czasem bawiące się dziecko
zawoła w jej ciemne ucho

wtedy studnia
odezwie się jękiem
spod samego serca.

http://fs1.directupload.net/images/150320/2vafw54o.jpg
Autor wspomnień wraz ze swą ukochaną suczką Tiną.

Z tego zdjęcia pozostaliśmy My, Ja i suczka Tina oraz Ikona wisząca na ścianie.

Teraz mieszka tam zupełnie ktoś inny...


[/size]


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#7 2015-01-30 22:36:46

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Zagmatwane ścieżki losu.



Po śmierci pierwszego Krzysia rodzina Ireny bała się że zdesperowana kobieta targnie się na swoje życie.

Ktoś zaproponował, aby może wzięła dziecko, adoptowała jakąś kruszynę, Warszawa roiła się od sierot...

Nie musi  być samotna.

Propozycja padała kilkakrotnie, modyfikowano ją, aż wreszcie nadszedł moment, kiedy Irena wyraziła zgodę, warunkując ją tym, iż musi to być chłopczyk w wieku Krzysia

i mieć niebieskie oczy.

Podświadomie łudziła się jeszcze, że malec może zastąpić Krzysia ,mąż Władek wróci i staną się znów pełną i szczęśliwą rodziną.

Jedno z tysięcy dzieci z Getta Warszawskiego skazanych na śmierć otrzymało szansę przeżycia..

http://s1.directupload.net/images/140401/9z7fqic3.jpg

Wystarczyło aby miało nie więcej niż roczek i oczy w kolorze chabru.

Wieść dotarła do getta.

Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania.

Spełniałem oba warunki.

Moi Rodzice i Krewni pospiesznie żegnali się ze mną.
Zrobiono pożegnalne zdjęcie z getta...

http://s1.directupload.net/images/130329/5gyudeof.jpg
To jest to zdjęcie.
Ja jestem w wózeczku.
Kobieta ze zdjęcia, to moja Mama. Czy dzieci stojące obok to moje rodzeństwo?
Kim jest mężczyzna stojący obok mamy?
Jedno tylko w tym jest pewne - wszystkich Ich zamordowali Niemcy w Obozie Zagłady...


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#8 2015-01-30 22:47:17

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

PO DRUGIEJ STRONIE MURU.

Jako "dziecko zastępcze" nie sprawdziłem się...

Władek nie wrócił na Kredytową...

Byliśmy sami z Ireną zdani na łaskę sąsiadów.

Czy pamiętam coś z tamtego miejsca....?

Tak .

http://fs5.directupload.net/images/160107/nlr84ulj.jpg

Ciszę oraz to, że powietrze było pozbawione lęku, lżejsze i bardziej przejrzyste.

Prawdopodobnie wszyscy w tej kamienicy wiedzieli, że mały Krzyś zmarł.

Domyślali się więc, że dziecko, które nagle pojawiło się znikąd, może być przygarniętym dzieckiem żydowskim.

Nikt jednak nie doniósł na Gestapo, odwrotnie, sąsiedzi okazywali nam daleko idącą pomoc.

Tak opowiadała o tym czasie Irena, moja polska mama.

Jak już wspomniałem uprzednio wraz ze mną przekazano polskiej rodzinie posag umieszczony w teczce ze świńskiej skóry..

Złoto i kosztowności, które miały zapewnić  środki na przeżycie wojny i moje dalsze wychowanie..

Los zadecydował inaczej.

Po śmierci jedynaka Władek opuścił Irenę przenosząc się na Aleje Jerozolimskie do mieszkania rodziców.

Decyzji o przyjęciu dziecka z getta i umieszczeniu go w miejsce zmarłego Krzysia nikt z nim nie uzgadniał.

Irena, jeszcze w szoku, po śmierci dziecka i porzuceniu jej przez męża liczyła, iż żydowski malec, którego przygarnęła zmieni wszystko na dobre.

Krzyś będzie znów obecny.

Stało się jednak odwrotnie.

Władek tą niedorzeczną decyzją poczuł się upokorzony, a wykorzystanie imienia jego zmarłego synka uważał za obrazę rodziny,

której, po śmierci swego ojca Anatola, stał się głową.

Pod jego opieką znalazły się mama Wanda oraz dwie starsze od niego siostry, Janka i Renia Radlińskie ,

a także pokaźny majątek jaki po sobie pozostawił jego ojciec, powszechnie szanowany, warszawski notariusz..

Mieszkanie pod jednym dachem z niemowlęciem z getta nie było bezpiecznym rozwiązaniem, to fakt.

Być może to zaważyło na decyzji Władka o zerwaniu kontaktów z żoną.

W tym czasie jednak w Warszawie nigdzie nie było bezpiecznych adresów.

Pięciopokojowe, luksusowe mieszkanie na A. Jerozolimskich nr. 11 stało się dla Władka Radlińskiego śmiertelną pułapką....

Był to adres, który zapamiętał jeszcze sprzed wojny kuzyn Władka, Lalewicz, który służył w brytyjskich siłach specjalnych.

Po szczęśliwym spadochronowym skoku na polską ziemię skierował się w stronę Warszawy, a tam na Al. Jerozolimskie 11.

Za nim podążało gestapo.

Lalewicz jednak, nie po to był szkolony jako elita "cichociemnych", aby w porę się nie zorientować, że ma ogon.

W sobie tylko wiadomy sposób umknął śledzącym go gestapowcom, ci jednak postanowili obserwować mieszkanie Władka.

Kiedy ten, niczego się nie spodziewając wrócił do domu, został aresztowany i przewieziony na Pawiak.

Ta straszna wiadomość dotarła do Ireny, która poprzez znajomości dotarła do wysokiego rangą oficera SS

i wręczyła mu złoto i kosztowności w zamian za obietnicę uwolnienia męża.

Łapówka została przyjęta, wszelkie adnotacje o uwięzieniu Władysława Radlińskiego na Pawiaku zostały usunięte z dokumentacji,

a sam osadzony uzyskał wolność..


Mój posag, czy ujmując to szerzej, moje pojawienie się w polskim świecie umożliwiło uratowanie pierwszego ludzkiego życia...

Wspomina o tym Władysław Radliński w życiorysie, który musiał złożyć polskim władzom; pisze w nim tak:

Urodziłem się dn.1 Kwietnia 1907 roku w Ufie[Rosja}.

Po wybuchu pierwszej Wojny Światowej mieszkałem w Augustowie, gdzie ojciec mój był rejentem.

Na okres wojny ewakuowani zostaliśmy do Petersburga.

Do kraju wracam w 1918 roku i pozostaję w Warszawie aż do 1944 roku.

W 1927 ukończyłem Gimnazjum im. St. Batorego, a w roku 1934 uzyskałem dyplom inżyniera architekta Politechniki Warszawskiej.

W czasie studiów pracuję przy budowie Państwowego Banku Rolnego, Dyrekcji Kolei na Pradze, Chłodni Portowej w Gdyni

oraz Gmachu Politechniki w Pradze Czeskiej.[Praktyka wymienna]

Po dyplomie jestem zatrudniony w Wydziale Nadzoru Budowlanego na stanowisku zastępcy inspektora dzielnicy Mokotów.

W czasie działań wojennych w 1939 roku nie będąc zmobilizowanym[kat.C] zostaję Kierownikiem Służby Budowlanej i O.P.L. dzielnicy Wola.

W pierwszym okresie okupacji zakładam przedsiębiorstwo budowlane i wykonuję remonty szeregu budynków zniszczonych w czasie działań wojennych.

W końcu sierpnia 1943 roku zostaję aresztowany w swoim mieszkaniu przez Gestapo i osadzony na Pawiaku.

W lutym 1944 roku dzięki staraniom rodziny i znacznym kosztom zostaję zwolniony - [...].

Mąż Ireny nie wiedział, że oficer SS usunął z dokumentacji Pawiaka wszelkie ślady pobytu więźnia Władysława Radlińskiego na Pawiaku.

Wiem, bo dokumentację tę po wojnie przeglądałem.

Czyż jego uwolnienie nie było takim cudem jak ocalenie mnie z getta ?

Przyznacie sami, że jedno, bez drugiego nie byłoby możliwe.

Ów "wykup" z Pawiaka wpłynął też na późniejszą decyzję męża Ireny, który w pełni, pod względem formalnym

uznał mnie za swego pierworodnego i jedynego syna Krzysztofa. Miałem papiery nie do podważenia.

Uczuciowo jednak traktował mnie jak niechcianego bękarta, któremu łaskawie zezwolił żyć w pobliżu.

Być może zbyt dotkliwie przypominałem mu swoją obecnością stratę jego jedynaka Krzysia,

którego tożsamość zawłaszczyłem.

Oddzielała nas od siebie lodowa przepaść, która stanowiła o dystansie.

Byłem bezpieczny fizycznie, nigdy bowiem nie podniósł na mnie ręki, i martwy duchowo nie zaznawszy z Jego strony nawet cienia tkliwszego gestu,  czy cieplejszego spojrzenia.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#9 2015-01-31 11:19:01

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Moje pierwsze locum w polskim świecie.

http://fs2.directupload.net/images/150131/por4mkkp.jpg

Kredytowa 10.

Byłem maleństwem wyrwanym z piekła getta.

Nie rozpoznawałem twarzy pojawiających się nad łóżeczkiem, oczu, które spozierały w moje oczy, głosów które były niezrozumiałe i obce...

Nikt w tym kręgu nie mówił przecież w jidysz.

http://fs2.directupload.net/images/150131/fbdyp62k.jpg

A jednak, wydaje mi się, że coś z owej, nowej zupełnie dla mnie rzeczywistości zapamiętałem..

Inny smak ciszy, bez lęku, gęstniejącej trwogi.

Tamta cisza w getcie była jak spazm rozdzielający błagalny okrzyk o ratunek, ta niosła spokój, była rzeczywistą ciszą.

http://s7.directupload.net/images/130329/bcjm877k.jpg
Tu było moje pierwsze mieszkanie po polskiej stronie

Na Kredytowej nie przebywaliśmy już długo.

Któregoś, dnia pocisk trafił w nasz dom niszcząc go po części.

http://fs1.directupload.net/images/150131/3ahzsp9b.jpg



Irena chwyciła mnie z łóżeczka, do bucika wsadziła złoty pierścionek i wybiegła ze mną na zewnątrz.

Zmierzaliśmy w stronę Starówki.

Kiedy już się tam znaleźliśmy wybuchło Powstanie Warszawskie.


Nowomiejska - Freta. Widok ogólny

http://s7.directupload.net/images/130329/z7ejzjpa.jpg


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#10 2015-01-31 11:38:08

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Boża Opatrzność..

Powstanie Warszawskie.

Starówka.

Ukrywaliśmy się w piwnicach Kościoła Dominikanów pod wezwaniem  św. Jacka.

.Według opowiadania Ireny w pewnej chwili zacząłem spazmatycznie płakać.

Piwnica była przepełniona zdesperowanymi, udręczonymi ludźmi, których mój ryk irytował.

Wyczuwając to Irena przeszła ze mną w pusty róg piwnicy.

Natychmiast przestałem płakać.

Jak gdyby przyciągnięci tą kojącą ciszą stojący nas najbliżej  ludzie otoczyli nas ciasnym kręgiem.

W tym momencie w schron trafiła bomba.

Wszyscy,stojący o krok dalej, zginęli.

My wraz z ludźmi, którzy mnie bezwiednie otoczyli, ocaleliśmy.

Poprzez zawalone sklepienie prześwitywało niebo ukazując drogę wyjścia..


http://s1.directupload.net/images/130402/vrxh6but.jpg
Ruiny Kościoła o którym mówię.

Ocalona grupka podążała za nami krok w krok upatrując we mnie tajemnicy swego cudownego ocalenia.

Dla nich byłem widomym znakiem Bożej Opatrzności....

Teraz, kiedy ponad siedemdziesięciu latach powracam do tamtej chwili, też myślę, że to był znak.

Może po to ocalałem, aby ocalić w przyszłości innych ludzi?

Bo tak było. Stawałem się na moment narzędziem Bożej Opatrzności.

Żadnej w tym mojej zasługi, to był  dar Łaski.


Teraz to  wiem.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#11 2015-01-31 12:25:09

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Pod płotem porzucony pośrodku obojętnego świata.

Po wyparciu powstańców z kolejnych dzielnic Warszawy Niemcy wyganiali ludność cywilną z domów, grabili z kosztowności,

gwałcili kobiety, rozstrzeliwali każdego, kogo podejrzewali o udział w walkach, a pozostałych przy życiu wypędzali do obozu przejściowego w Pruszkowie

(Durchgangslager 121) oraz innych obozów selekcyjnych.

Tego dnia, o którym tu mowa,  pędzono nas z mamą Ireną w konwoju cywilnych mieszkańców Warszawy do Obozu w Topolicach.

http://s14.directupload.net/images/140328/vo3lebjg.jpg

Taki był los Warszawiaków po Powstaniu.

http://s1.directupload.net/images/140408/shbr5p9q.jpg
Topolice.

Eskortujący nas żołnierz Wermachtu widząc jak moja mama się słania się z wycieńczenia, zlitował się i wziął mnie na ramię.

Patrząc z góry na świat poczułem się na tyle raźniej, że zagadnąłem niespodziewanie Niemca:

-A co tu masz? i wskazałam na karabin.

- Karabin - odpowiedział po polsku.

- Daj mi go - poprosiłem?

-A po co ci on? - spytał.

- To cię zabiję, bo zabraliście mi mojego tatusia.

- Twarz żołnierza nagle zmieniła się w jednej chwili i w oczach pojawiły się łzy...

-Boże! Co ta wojna z nami zrobiła? wyszeptał prawie bezgłośnie.

Najprawdopodobniej natrafiliśmy na Polaka w niemieckim mundurze.

Ślązaków czy Kaszubów Niemcy nie pytano wówczas o zgodę, wcielając ich do Wermachtu.

To on okazał się człowiekiem o wielkim sercu.

W pewnym momencie, na zakręcie drogi oddając mnie w ręce mamy, szepnął:

- uciekajcie teraz do lasu, byle szybko!


Udało się.

Zatrzymaliśmy się przy pierwszej chacie na skraju lasu.

Weszliśmy do obejścia.

Gospodyni, choć niechętnie, ale nas przyjęła.

Mama weszła do izby, a mnie Gospodyni kazała zostać w sionce.

http://s7.directupload.net/images/140325/t9s5gzga.jpg

Byłem brudny, zawszawiony, cały w krostach i czyrakach - brzydziła się wziąć mnie do izby.

Rankiem mama wyruszyła do Opoczna, a ja, nieprzytomny pozostałem w swym legowisku.

Nie wiem jak długo tam pozostawałem..

Byłem w malignie, czas dla mnie przestał płynąć.

Kiedy wreszcie się ocknąłem Gospodyni, widząc że jestem nieco przytomny wyrzuciła mnie natychmiast poza obejście.

Pod płot.

http://s1.directupload.net/images/140325/l6us3nl6.jpg

Pewno podejrzewała, że obca kobieta, podrzuciła jej żydowskie dziecko, a sama zbiegła...

To nie był czas na  litość.

Nie mam do tej obcej kobiety dziś żalu.

Tym bardziej, iż to nieludzkie  wyrzucenie poza płot obejścia, chorego i bezbronnego dziecka okazało się dla niego zbawienne...

Jej nieludzki czyn mnie uratował.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#12 2015-01-31 12:42:42

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

PUNKT ODNIESIENIA

Moje spotkanie z  Bogiem.


W ks. Izajasza zapisane są słowa:

" Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu, i nie zlitować się nad dziecięciem swojego łona?

A choćby nawet one zapomniały, jednak ja ciebie nigdy nie zapomnę.

Oto na moich dłoniach wyrysowałem cię". (Izaj.49.15)


Jedyna nasza prawdziwa nadzieja spoczywa w Bożej miłości.


To głęboka prawda!!!!

W najdramatyczniejszym momencie mego życia, kiedy zostałem sam, poza wspólnotą ludzką, wyrzucony pod płot na zewnątrz obejścia jak parszywe zwierzę,

opuszczony, umierający z głodu, zziębnięty podniosłem nagle oczy ku górze, jakby stamtąd jeszcze spodziewając się ratunku.

Nikt mi dotąd nie mówił o Bogu, ale moja dusza przecież wiedziała swoje.

I nie pomyliła się.

Wyszeptałem bezgłośnie: pomóż i Bóg mnie w owej chwili usłyszał.

On jeden.

Ludzie zawiedli...

Ta chwila  stała się moim punktem odniesienia na mapie świata.

http://s1.directupload.net/images/140401/h29ghmdg.gif


Oczywiście owa chwila da się rozpisać na ludzkie działania...

Można z nich ułożyć mozaikę wydarzenia...

Irena pozostawiwszy mnie w chacie ruszyła do Opoczna.

http://s14.directupload.net/images/140401/qq7a3id9.jpg
Opoczno.

Tam, według późniejszej jej relacji, spotkała znajomego felczera i podjęła zajęcie jego pomocnicy.

Jeździli po różnych wsiach udzielając ludziom medycznej pomocy.

Było wielkie zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi...

Przypadkowo spotkała w Opocznie pana Domańskiego, człowieka, który odebrał mnie z getta.

Ten oczywiście spytał o mnie.

Irena nakreśliła mu z grubsza topografię miejsca w którym mnie porzuciła.

Niewiele myśląc mężczyzna ruszył w stronę Janówka, miejsca gdzie przebywała babcia Apolonia , a także siostra Ireny, Józefa.

Szybko wyruszono mi na pomoc.

Oba miejsca dzieliło kilkanaście kilometrów.

Szczęśliwym trafem nieżyczliwa gospodyni wyrzuciła mnie na dwór, poza gospodarstwo abym tam na drodze upatrując powrotu mamy sczezł bezgłośnie. 

Stało się jednak inaczej.

Na rozwidleniu drogi ukazał się nagle dwukonny zaprzęg.

Na koźle obok barczystego, potężnego woźnicy siedziała drobna kobieta rozglądając się bacznie wokół.

Odruchowo podniosłem się i podszedłem do drogi.

Zaprzęg zwolnił i tuż przede mną zatrzymał się..

Kobieta wychyliła się ku mnie i zawołała: - Krzysiu?

W jednej chwili znalazłem się na górze i wpijając się w fałdy jej spódnicy jej  jak kleszcz błagalnie wyszeptałem: - nie zostawiaj mnie tutaj, nie zostawiaj..

- Nie zostawię Cię Krzysiu - odpowiedziała przez łzy i po chwili zdecydowanym głosem zwróciła się do woźnicy: - Wujku Wicku szybko zawracamy.

Konie ruszyły z kopyta a ja straciłem przytomność..

Ciemność która mnie spowiła była jednak przyjazna niczym dłoń otaczająca nikły płomyk świecy przed wiatrem..

Byłem ocalony.

Po siedemdziesięciu pięciu latach jestem przekonany, że to był cud.


.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#13 2015-01-31 17:43:36

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Janówek

http://s1.directupload.net/images/130510/qjhpyi9f.jpg

W gospodarstwie u babci Poli we wsi Janówek miałem przeżyć..

Co prawda przez dwa tygodnie, jak opowiadała potem babcia Pola wszyscy czekaliśmy kiedy zemrzesz, na życie bowiem Ci się nie zanosiło.

Wyglądałeś okropnie.

Wpierw czekaliśmy przy zapalonych świecach, potem, kiedy świece się pokończyły czekaliśmy towarzysząc Ci jedynie modlitwą.

Ale ja nie chciałem umierać.

Chwila po chwili,oddech po oddechu, dzień po dniu wyczołgiwałem się śmierci spod łopaty, ale ta nie chciała dać za wygraną...

http://s7.directupload.net/images/140328/6lsxivqw.jpg


Miałem wyjątkowe szczęście, ponieważ babcia Pola wiedziała, ze w moim stanie zarówno brak jak i dostatek żywności niesie mi śmierć..

Dostawałem kilka łyżeczek pokarmu dziennie oraz wodę...

Stopniowo zwiększała dawki pożywienia oraz zmieniała jego konsystencję...

Po dwóch tygodniach otrzymałem pierwsze śniadanie. Kromkę chleba z masłem i herbatę.

Wszyscy czekali co będzie dalej.

Czy zaczną się wymioty.

Nie zaczęły

. Organizm zaskoczył...

W pielęgnujących mnie wstąpiła nadzieja.

Uwierzyli, że będę żył.

Niepotrzebnie tylko tyle świec się zmarnowało.




http://fs2.directupload.net/images/150131/caihazwo.jpg


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#14 2015-01-31 18:05:37

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

http://s1.directupload.net/images/130413/wei2gb3r.jpg


Szczęśliwe chwile

Szedłem daleko i nic nie widziałem
to Ty byłeś pierwszy i mi pokazałeś
byłem tak głodny, to Ty dałeś mi jeść,
bałem się mroków, a Ty mi odsłoniłeś wieś.

Jak dziecko z zapałem biegnę do Ciebie
z ufnością, radością, smutkiem a takźe
rozkoszą Twoją.
Ty widzisz we mnie dobrego syna
Ja w Tobie Ojca, ziemi i słońca....

Nie znam swego prawdziwego Imienia
Ty je znasz od samego początku...

[3. marzec z Pablo Caesara ]


Babcia Pola kochała mnie na pewno, choć nie była wylewna w okazywaniu uczuć i chyba nie musiała, bowiem, każdy, kto ją poznał  garnął się do Niej.

...Była uosobieniem dobroci.

Mnie traktowała szczególnie, myślę dzisiaj, że jako córka Żydówki Zofii Salamon była zdolna zrobić wszystko, aby mnie, żydowską sierotę z getta

obronić przed każdym niebezpieczeństwem oraz wynagrodzić mi wszelkie cierpienia, jakich doznałem.

Zastąpiłem jej nie tylko wnusia Krzysia, który zmarł, zanim zdołała Go poznać ale także obu synów, których straciła tuż przed wybuchem wojny.

Obaj zmarli na tyfus.

Może dlatego wyszarpała mnie z taką zaciekłością -  śmierci, która widząc Jej determinację, ustąpiła w końcu.

Na wsi Janówek odżyłem, zmężniałem o ile tak można się wyrazić o pędraku ledwo co odstającym od ziemi i nabrałem apetytu na życie.....

To były pierwsze, moje szczęśliwe chwile, w polskim świecie..

http://s1.directupload.net/images/110407/4izchs6f.jpg

Na zdjęciu, moja polska Mama Irena Radlińska; jej matka, a moja polska Babcia Apolonia Salonek, której matką była piękna Zofia Salamon,

Żydówka, która rozkochała w  sobie seminarzystę Rocha Stańczyka,  przeszła na chrześcijaństwo i wzięła ślub kościelny

oraz ja, trzymający w ręku kij do serso, już nieco starszy, niż w chwilach, które opisałem..

Według prawa żydowskiego po takiej apostazji imię Zofii oraz jakikolwiek o niej ślad został wymazany z ksiąg żydowskich

a ona sama została uznana za osobę zmarłą...

Uchroniło to rodzinę Salonków, babcię Polę i moją drugą mamę Irenę wraz z siostrą Józefą od getta...

Nie było o nich słowa w księgach żydowskich...

Dla Babci, Apolonii Salonek, fakt że byłem dzieckiem żydowskim miał wielką wartość sam w sobie i dopóki Ona żyła

mogłem na tym świecie czuć się bezpiecznie...

I tak się czułem.

.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#15 2015-01-31 18:20:26

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Powrót Władka

W lutym 1944 roku dzięki staraniom rodziny i znacznym kosztom  zostaję zwolniony - pisze w swym życiorysie  Władysław Radliński.
Po uwolnieniu przebywam na Starym Mieście, a po upadku Starego Miasta zostaję przez Pruszków wywieziony do obozu koncentracyjnego w Mauthausen.
Po oswobodzeniu przez wojska amerykańskie w dniu 5 maja 1945 roku pozostaje w szpitalu amerykańskich a w dniu 2 lipca powracam do Kraju.


http://s7.directupload.net/images/110402/gdc5dym6.jpg



Pewnego dnia niespodzianie w gospodarstwie babci Poli pojawił się nowy przybysz...

Był nim Władek Radliński, mąż Ireny..a właściwie cień tamtej osoby, ważył 42 kilogramy, kościotrup obciągnięty skórą, były więzień Mauthausen

http://s7.directupload.net/images/130415/ujp5brlv.jpg
Tak wyglądali więźniowie Mauthausen po wyzwoleniu obozu.

Byłem pierwszą osobą którą spotkał przed naszym obejściem, wpatrywałem się w niego w osłupieniu, nie przypominał bowiem człowieka,

bardziej kościotrupa odzianego w łachmany.

Ów przybysz  spytał mnie: - Ty jesteś Krzysio?

- Ja. - odpowiedziałem strwożony.

A w domu ktoś jest ? - dopytywał.

Tak, babcia - odparłem..

Otworzył furtkę i wszedł na podwórko kierując się do drzwi domu.

Przybysza ulokowano w małym pomieszczeniu za sienią i obie, Pola i Stasia dyżurowały przy nim na przemian..

- Kto to jest? spytałem cioci Stachy, siostry babci Poli..

- No jak to kto? - zdziwiła się - to jest twój tatuś. Nie poznałeś go?

Nie. - odpowiedziałem.

- Bo on mnie też nie poznał...dopowiedziałem zgodnie z prawdą. Bo choć znał skądś moje imię nie poznał we mnie syna...

- Jak wydobrzeje, to sobie porozmawiacie, teraz idę go nakarmić..Jest bardzo chory. -Babcia podążyła do swoich nowych obowiązków.

Tatuś - huczało mi w głowie..tatuś.

Co to może dla mnie oznaczać?

Patrząc przez pryzmat moich dotychczasowych doświadczeń spodziewałem sie najgorszego.

Jedyną pociechą była myśl, że może umrze, bo na żywego to on za bardzo nie wyglądał.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#16 2015-01-31 18:31:05

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Powrót Ireny.

Po trzech miesiącach w gospodarstwie pojawiła się niespodziewanie Irena i już na progu podzieliła się nowiną, że że Krzyś zaginął..

Nie zaginął - jest tu z nami - oświadczyła spokojnie babcia Pola.

Jak to z wami?

- Skąd się tu mógł wziąć?

  To niemożliwe! - Irena była wyraźnie zdetonowana.

Zostawiłem go u gospodyni, broniła się Irena. Musiałem zdobyć jakieś środki na życie..Umieraliśmy z Krzysiem z głodu.

Gospodyni obiecała, że Krzysiem się zaopiekuje.

Nie kłóćcie się! - zaoponowała babcia Pola..Miejcie wzgląd na niego - powiedziała wskazując mnie głową.

Córki przycichły skarcone,a ja wybiegłem na podwórko.

Co mi tam! Świat należał do mnie.

Niech się kłócą.Dorośli tak mają.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#17 2015-01-31 22:48:27

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

W zielonym świecie...

Wreszcie odzyskałem na tyle siły, że mogłem ruszyć w świat, który rozciągał się za płotem obejścia...

Była pełnia lata...

Dla mnie  zieloność świata była objawieniem piękna..

http://fs2.directupload.net/images/150131/s3gj5o54.jpg

W getcie nie było zieleni, traw, niczego..

Tylko mrowie, cuchnących, przerażonych ludzi, biegających w tę i z powrotem, jak owady,  bez nadziei ratunku, gnanych strachem.

http://fs2.directupload.net/images/150131/3rfepz7t.jpg


Ta zieleń nie tylko niosła radość oczom, ale wśród wielu roślin wynajdywałem te, które były zbawienne dla mego wycieńczonego organizmu...

Jaki niebiański smak ma dziki szczaw, nawet liść pokrzywy nęcił mnie i przywabiał...

Zrywałem liście babki, które przykładałem  na mrowie czyraków i te najpierw łagodniały by wkrótce zniknąć całkowicie...

To była moja zaczarowana apteka i spiżarnia..

Tajemny Ogród Zdrowia.

Boża Apteka.

http://s1.directupload.net/images/140330/8aj75hxy.jpg

Świat gospodarskiego podwórka powitał mnie radosnym ujadaniem Burka, który w rzeczywistości był ogromną czarnoszarą suką..

Z tym Burkiem, to było tak:

Siostra Poli,ciotka Stasia, jak mi ją kazano nazywać,dostała kiedyś szczeniaka w prezencie..

Kiedy spytała Darczyńcę, czy to pies, ten skwapliwie potwierdził nieprawdę i brnąc dalej, dodał: wabi się Burek.

Ciotka miała słaby wzrok, psu pod ogon nie zajrzała. Burek, to Burek.

I tak już zostało..

Suka przyzwyczaiła się do swego imienia i na żadne inne po prostu nie reagowała.

http://s7.directupload.net/images/130410/85bg22xp.jpg

Suka Burek, moja pierwsza, wielka miłość.

Była dwa razy większa ode mnie, ale to nie przeszkodziło mi, cichcem i po kryjomu, choć za jej wiedzą i pełną aprobatą wprowadzić się do jej budy...

Z trudem mieściliśmy się tam oboje, choć o wygodzie nie było już mowy...

Dlatego, kiedy ja chowałem się w budzie, Burek nadzorował przestrzeń zewnętrzną...

Było to jedyne miejsce, gdzie byłem pewien, że nikt mnie nie będzie nagabywał, poza pchłami, oczywiście.

Otworzył się przede mną cudowny świat.




Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#18 2015-02-01 11:48:28

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Martwy tatuś

Bywa czasami tak iż żyjący ojciec w świecie dziecka jest "martwy"..

Mój, nie był moim ojcem biologicznym, tak jak i ja nie byłem jego synem.

http://fs2.directupload.net/images/150419/vtbwqccw.jpg
Władysław Radliński, mąż Ireny.

Byłem jednak dzieckiem, które tęskniło do tego aby ten pan Tata czasami pogładził go po głowie, wziął na kolana, poszedł z nim na spacer.

Nic jednak takiego nie nastąpiło...

Z czasem przestałem spoglądać w Jego kierunku.

Nie powiem jednak, że nie było mi przykro..

http://s7.directupload.net/images/140330/aipzscha.jpg

Wielokrotnie w różnych dekadach swego życia starałem się odkryć powód niechęci Władka do mnie.

http://s1.directupload.net/images/140327/krebkaap.jpg

Mrożąca, lodowata obojętność wynikała z czegoś co przerastało możliwość mojej percepcji, było niczym wadliwa lodówka, która zamiast chłodzić

mrozi wszystko na kość.

Bytowaliśmy obok siebie do czternastego roku mego życia, to znaczy do czasu, kiedy zmarł.

Zapamiętałem jedną chwilę z pogrzebu, kiedy idąc za trumną, nagle ujrzałem współczujące twarze kolegów z klasy i bezwiednie uśmiechnąłem się do nich...

Potraktowali to jak bluźnierstwo, złamanie najświętszego tabu.

Jak miałem im wytłumaczyć, ze ten człowiek był martwym trupem przez całych moich czternaście lat i wreszcie odszedł tam, gdzie próbował mnie strącić - w nicość.

A przecież, tuż, na chwilę wprost przed śmiercią, pojednał się z Bogiem i odszedł do Pana...

Nie mam do niego żalu, współczuję mu jedynie, ze tak wiele stracił gardząc miłością Bliskich..


http://s7.directupload.net/images/140327/u7skfedj.jpg


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#19 2015-02-01 17:20:34

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Ku światu..

Kiedy, czując przypływ sił, ruszyłem dalej, w bezkresną przestrzeń świata rozciągającą się od furtki aż po widnokrąg,

urzekł mnie swą urodą złocisty łan zboża. Bezwiednie zanurkowałem w jego toń.

Wymościłem sobie krąg w łanie pszenicy i leżąc na plecach śledziłem przepływające ławice białych obłoczków pośród bezkresnego błękitu..


http://s14.directupload.net/images/130409/ljs5em54.png
Tak widziałem świat ze swojej kryjówki.

Niespodziewanie, wcale tego nie czując uleciałem w przestwór, bezmiar niebieskich horyzontów.....

Ziemia oddalała się szybko, malejąc do wielkości ziarnka maku, mgławice, planety, kosmiczne światy bawiły się ze mną,

żydowskim dzieckiem o niebieskich oczach, jak niebo..

Radość niczym nie ograniczona, bezmiar przestrzeni, horyzonty horyzontów, bezkres szczęścia...

Unosiłem się coraz wyżej i wyżej...

http://s1.directupload.net/images/140331/f2d7wwup.jpg

Prawa grawitacji ustały...Jeszcze chwila i uleciałbym bezpowrotnie...

Tak się jednak nie stało.


Po niemej chwili zachwytu z wolna, łagodnie , spłynąłem na Ziemię..

Kiedy byłem już w swej zielonej kryjówce, z której uleciałem, pochwyciłem się kurczowo słomianych łodyg ,

aby nie ulecieć na powrót w przestwór....

Wciąż jeszcze we mnie tkwił bezmiar gwiezdnych przestrzeni.

Teraz takie obrazy można zobaczyć w telewizji, obejrzeć na filmowym ekranie.

Wówczas jednak nie wiedziałem o istnieniu radia, występowaniu liter i druku, filmach..

Bo niby skąd miałem wiedzieć?

A przecież to wszystko się wydarzyło się naprawdę i  z tak intensywną plastycznością, jakby to było niemalże wczoraj....

Świat zabawek był mi nie potrzebny odkąd zacząłem bywać w niebie.


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

#20 2015-02-01 18:25:06

 Krzysiek

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-12-17
Posty: 1850

Re: CUD OCALENIA.

Bolesne
zstąpienie
z wysokości.


http://s7.directupload.net/images/130511/ufy63zi7.jpg

Tak wyglądało nasze obejście z babcią Polą w tle drzwi wejściowych...

Szczególnie imponująco prezentował się dach kryty słomą, jego ogrom osłaniał pokaźnych rozmiarów strych, do którego, nie wiadomo czemu,

zabroniono mi zaglądać.

Niejednokrotnie łypałem łakomie okiem ku górze i nagle, niespodzianie pewnego dnia dostrzegłem drabinę wspartą o słomiane poszycie dachu.

Ostatnio coraz częściej udawało mi się bywać w niebie stąd wierzchołek dachu wydał mi się miejscem szczególnie upragnionym.

Szczebel po szczeblu, snopek, po snopku i  nie za długo, jak to sie powiada, znalazłem się na szczycie domostwa.

http://s1.directupload.net/images/140331/fppkz5j7.jpg

Pierwsza, jak na ironię, wypatrzyła mnie niedowidząca ciotka Stacha alarmując domowników, iże cosik wielgachnego pałęta się po dachu...

Alarm wywołał z domu ciotkę Józię oraz babcię Polę, które stanęły nagle jak wryte widząc mnie siedzącego na wierzchołku dachu.

- Krzysieńku - zawołała  ciotka Józefa - zejdź po woli z dachu  do drabiny, tylko ostrożnie stawiaj stopy..

- Nie rozumiejąc tego całego zamieszania zjechałem do drabiny łapiąc się dłońmi snopków.

Potem, stopień po stopniu, przesadnie wolno, aby zadowolić ciotkę Józefę zstąpiłem z drabiny.

Ledwo znalazłem się na ziemi, natychmiast pochwyciła mnie za włosy karząca dłoń ciotki Józefy, ciotka Stacha ściągnęła mi majtki,

a babcia Pola po kilkakroć smagnęła mnie rózgą po gołej pupinie..

Lała bardziej dla strachu, niż z obowiązku, kochała mnie przecież.

A ponadto suka Burek widząc co się dzieje zawyła złowrogo wyszczerzając olbrzymie zębiska...

Pola ustąpiła-Żeby ci do głowy nie przyszło drugi raz wdrapywać się na dach.- przykazała i było po egzekucji.


http://s14.directupload.net/images/140331/qn88f5cy.jpg

Doprawdy po stokroć miał rację Mark Twain mówiąc:

"Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię.

W biedzie wspomoże, w niebezpieczeństwie obroni.

Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem"


Jeśli prawdziwie kochasz - wygrasz.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.boxmanager.pun.pl www.coremt2-forum.pun.pl www.skokitrener.pun.pl www.legendsofgothic.pun.pl www.zakonrycerzysolamnijski.pun.pl